Dla Roberta Kubicy (24 l.) mam tylko jedną radę - niech o Grand Prix Niemiec jak najszybciej zapomni.
W drugiej części rywalizacji Polak nie dość, że miał problemy z autem, to jeszcze popełnił kilka drobnych błędów, i dla niego to był zdecydowanie najgorszy wyścig ze wszystkich ukończonych w tym sezonie.
Taka już jest specyfika tego sportu. Wystarczy zmienić opony i bolid nagle zachowuje się inaczej, niż mógłby przypuszczać kierowca oraz cały team. Nie zgadzam się natomiast z opinią, że Robertowi aż tak strasznie przeszkodziła kraksa Timo Glocka. Oczywiście, stracił wcześniej wypracowaną przewagę, ale gdyby tego wypadku nie było, to czy twarde opony spisywałyby się lepiej? Nie, więc przy tak wolnym tempie i tak by go kilku rywali wyprzedziło!
W Formule 1 decydują detale, dosłownie każde przejechane okrążenie na treningach, a że Polak przez cały weekend miał sporo problemów, to potem już w wyścigu te kłopoty dały o sobie znać.
O gorszym wyniku Kubicy nie zadecydowała także strategia teamu. Przecież w boksach podczas drugiego postoju udało mu się wyjechać na tor przed Kovalainenem. Potem Robert próbował się bronić, ale popełnił kilka drobnych błędów, co w połączeniu z wolną jazdą na twardych gumach zadecydowało tylko o siódmym miejscu.
Polak i tak może mówić o sporym szczęściu, bo w dwóch ostatnich wyścigach zdobył tylko dwa punkty, a w klasyfikacji jest nadal czwarty i do podium wciąż traci niewiele. Za dwa tygodnie wyścig na bardzo wolnym torze w Budapeszcie, na który wybiera się duża grupa polskich kibiców, więc będzie to idealne miejsce, by Kubica ponownie pomieszał szyki najlepszym.