Pożyczony motor dał nam złoto!

2009-07-21 10:00

Żużlowcy z zasady tego nie robią - nie rozstają się ze swoimi motocyklami. Ale przed decydującym biegiem Drużynowego Pucharu Świata Krzysztof Kasprzak (25 l.) pożyczył motor Tomaszowi Gollobowi (38 l.). I dzięki temu Polska została mistrzem świata!

- To był trochę wariacki pomysł - przyznaje Gollob. - Ale nie miałem nic do stracenia. Jego motor był dobrze dostosowany do toru, a mój sprzęt nie. Ostatecznie moje wątpliwości rozwiał trener Marek Cieślak, który powiedział krótko: "Bierz!".

Z niecodzienną inicjatywą pożyczenia motoru wyszedł Kasprzak, który w sobotę obchodził 25. urodziny. Zamiast czekać na prezent, sam postanowił go dać starszemu koledze.

- Zaproponowałem Tomkowi mój motor. Chwilę się zastanawiał, ale potem podszedł i powiedział: "Młody, pożycz!". A kiedy wyszedł z zakrętu na prowadzeniu, wiedziałem już, że dowiezie zwycięstwo do mety - opowiada Kasprzak.

Ryzyko, jak mówi Gollob, nie było wielkie, ale pewności, czy pożyczka okaże się dobrym pomysłem, nie miał nikt.

- Na szczęście Tomek i Krzysiek są podobnego wzrostu, więc odpadł problem podstawowy: zewnętrznych ustawień motoru. Chodzi o rozmiar i kształt kierownicy oraz wysokość siodełka. Wprawdzie można to dosyć szybko dopasować, ale w tym wypadku nie było nawet takiej potrzeby - wyjaśnia trener reprezentacji Marek Cieślak (59 l.). Motocykle różnią się też ustawieniami, których gołym okiem nie widać, czyli silnika, sprzęgła, ale akurat pod tym względem motor Kasprzaka był dużo lepiej ustawiony niż Golloba.

Dzięki pożyczonej maszynie Polska zdobyła złote medale, a sam Gollob przez dwie godziny (licząc w tym 1,5 godziny na ulewę i ratowanie toru) przebył drogę z piekła do nieba. Po 18. biegu, który znów ukończył na ostatnim miejscu, kibice przeklinali go na czym świat stoi. Po ostatnim wyścigu stał się "bohaterskim kapitanem, który postawił złotą kropkę nad polskim sukcesem".

- Wiadomo, różnie na zawodach bywa. Ale tak dramatycznej imprezy nie pamiętam - przyznaje Gollob. - Przegrywaliśmy, traciliśmy punkty, a momentami nawet nadzieję. I na koniec ta historia z pożyczonym motorem. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło... - kończy.

A ja się cieszę z deszczu!

Leszek Blanik, mistrz olimpijski w gimnastyce, uhonorowany tytułem ambasadora żużla:

- Żużlem interesuję się od 20 lat, kiedyś kibicowałem ROW Rybnik, teraz Wybrzeżu Gdańsk. Leszno zaimponowało mi organizacją. Była wspaniała oprawa przed barażem, przemarsz ekip przez miasto, a potem świetne zawody. Dużo ścigania, mijanek, fantastyczne widowisko. Finały zepsuł deszcz, ale... ja się z tego cieszę.

Ta wilgoć była polskim atutem. Przecież na początku, kiedy tor był mokry, nasi wygrywali. Kiedy wysechł - zaczęli przegrywać z Australijczykami i Rosjanami. A potem znowu lunęło i w końcówce znów biało-czerwoni byli najlepsi. Więc chociaż każdy zmókł, to nie mamy prawa narzekać na ulewę w Lesznie. To ona pomogła nam zdobyć złoto.

Nagrody dla zwycięzców

(wszystkie kwoty do podziału na drużynę):

- od FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa) - 25 000 dolarów, czyli 76 000 złotych
- od PZMot (Polskiego Związku Motorowego) - 25 000 zł za sam awans do finału DPŚ i dodatkowo 70 000 zł za pierwsze miejsce
- od firm Nice i Marma (sponsorów reprezentacji) - ok. 250 000 zł
- każdy z zawodników może też liczyć na nagrody indywidualnych sponsorów

Najnowsze