Jakub Przygoński jadący z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem na Toyocie Hilux Overdrive tylko po pierwszym z 12 etapów rajdu na terytorium Arabii Saudyjskiej był na siódmej pozycji. W kolejnym dniu przesunął się na piątą, zaś po 5. etapie - na czwartą. I tak pozostało do końca.
Jedynym polskim kierowcą, który w najbardziej prestiżowej rywalizacji - kierowców samochodów – znalazł się na podium w Dakarze, pozostaje Krzysztof Hołowczyc (trzeci w roku 2015). Być może już w najbliższych latach Przygoński do niego dołączy.
W tegorocznej imprezie polski kierowca usiłował dogonić ubiegłorocznego triumfatora, Hiszpana Carlosa Sainza. Jednak „Matador” zachował ponad półtorej godziny przewagi nad Przygońskim. Do niego należał też ostatni akcent: wygrany 12. etap (447 km, w tym 200 km OS).
Do ostatka próbował gonić swoją Toyotą Hilux Katarczyk Nasser Al-Attiyah lidera rajdu, legendarnego Francuza, 55-letniego Stephane’a Peterhansela. W ostatnim dniu nadrobił 40 s, ale jadący na Mini John Cooper „Mr Dakar” zachował jeszcze 14.51 min. przewagi. Odniósł CZTERNASTE zwycięstwo w Dakarze (6 na motocyklu, 8 w aucie).
Natomiast miejsce na podium uratował ARON DOMŻAŁA (31 l.) w rywalizacji małych samochodów kategorii SSV. Wraz z pilotem Maciejem Martonem byli nawet liderami na półmetku maratońskiej imprezy. Potem wiodło im się gorzej. Zwyciężył Chilijczyk Francisco Lopez o 17.23 min. przed Austinem Jonesem (USA) i 51.53 min. przed Domżałą (wszyscy na samochodach Can-Am XRS).
Natomiast Kamil Wiśniewski na quadzie Yamaha Can-Am przesuwał się do przodu w klasyfikacji aż doszedł do czwartej pozycji po przedostatnim, 11. etapie, a w końcowym akcie rajdu podkreślił swoja dyspozycję trzecia lokatą na etapie. Do podium zabrakło mu jednak aż 3.49 godz. Zwyciężył Argentyńczyk Manuel Andujar.