Robert Kubica uległ potwornie wyglądającemu wypadkowi w lutym 2011 roku. Polski kierowca uczestniczył we włoskim rajdzie Ronde di Andora. Była to wielka pasja Kubicy, którą realizował podczas przerwy w występach F1. Na jednym zakrętów Skoda prowadzona przez Kubicę wypadła z trasy i uderzyła w barierę. Na nieszczęście dla Kubicy była ona źle zamontowana i wbiła się w samochód przygniatając kierowcę.
Polak doznał wielonarządowych obrażeń i gdyby nie szybka reakcja lekarzy, mógł w tym wypadku zginąć. Mimo wielu operacji jego prawa ręka nigdy nie będzie już w stu procentach sprawna. To rzutuje na jego życie codzienne, ale również prowadzenie bolidu. - Szczerze mówiąc, znacznie więcej ograniczeń odczuwam w życiu codziennym. Obecnie bolid prowadzi się inaczej niż w przeszłości, ale mimo to 90 procent mojej jazdy jest taka sama, jak przed laty - mówił były kierowca Reanult i BMW Sauber dla portalu autosport.com.
W związku z nie do końca sprawną ręką Kubica musiał włożyć więcej pracy w przygotowanie fizyczne niż wtedy, gdy startował w wyścigach F1. - Muszę jednak pracować znacznie ciężej, wiek nie pomaga. Ogromne znaczenie ma głowa. To niesamowite, jak wielki jest potencjał mózgu, który potrafi przystosować się do nowych sytuacji - mówił Kubica.
Krakowianin sam jest zaskoczony tym, że nadal potrafi osiągać tak dobre rezultaty. Moja kariera została przerwana, miałem wiele urazów, ale nauczyłem się z nimi żyć i prowadzić bolid F1. Jestem zaskoczony rezultatami - dodał 32-letni kierowca.
Zobacz również: Sebastian Vettel o Robercie Kubicy: Jego powrót zaszkodzi innym