Ciężko znaleźć sport, w którym pieniądze nie odgrywają ważnej roli. W niektórych dyscyplinach kwoty są jednak astronomiczne i wiele osób zastanawia się, czy nie przekroczono pewnej granicy. Do takich wniosków doszli również zarządzający Formułą 1. Od kilku lat zespołami niedoścignionymi dla reszty stawki są Mercedes, Ferrari i Red Bull.
Robert Kubica miał ogromnego pecha. Nie ukończył wyścigu przez KOLIZJĘ
Wszystkie te ekipy wydają ogromne kwoty na swoje bolidy. Przekłada się to oczywiście na sukcesy, ale nie ma wątpliwości, że rywalizacja czterech, czy sześciu kierowców potrafi być nużąca. Dlatego w królowej sportów motorowych postanowiono to zmienić. Dyrektor zarządzający i techniczny F1 Ross Brawn zapowiedział daleko idące zmiany w F1.
Williams reaguje po aferze rasistowskiej! Poważnie ostrzegł swoich kierowców
Brytyjczyk stwierdził, że "przyszedł czas na reset". Brawn walczy o ustalenie niższych limitów maksymalnych wydatków. Te miałyby wejść w życie w 2021 roku i wynosić 145 milionów dolarów. Dla przykładu, czołowa trójka F1 wydawały po około 400 mln dolarów na sezon, podczas gdy kolejne na liście Renault i McLaren ledwie połowę tego. Ustalenie limitów budżetowych byłoby dla Formuły rewolucją. Bo zespoły, które są obecnie na końcu stawki nie mogą pozwolić sobie na tak ogromne wydatki, co przekłada się na sytuację na torze.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
