Za tydzień na torze Hungaroring pod Budapesztem odbędzie się Grand Prix Węgier. Nie da się bliżej Polski obejrzeć wyścigu Formuły 1. Od granicy na Hungaroring jest ledwie 300 kilometrów.
- Rok temu była fantastyczna atmosfera, było chyba 40 tysięcy Polaków - wspomina Kubica. - Jestem pewny, że teraz będzie jeszcze lepiej.
Nie zawiedźmy Roberta. Tym bardziej że prosto z toru można wyskoczyć na kilka dni nad Balaton, słynne węgierskie jezioro.
Co drugi to Polak
Dojazd na Węgry to koszt od 100 do 1000 złotych (patrz ramka). Bilet na tor to już trochę większy wydatek - co najmniej 200 złotych. Ale wrażenia z wyścigu i (oby) zobaczenia Polaka na podium są bezcenne.
Robert debiutował w F1 właśnie na Węgrzech w 2006 roku. Rok temu pojechał bardzo dobrze i zajął 5. miejsce. A wszystko na oczach 40 tysięcy polskich kibiców. - Liczba Polaków w ubiegłym sezonie przerosła nasze oczekiwania - przyznaje Sandor David, rzecznik prasowy organizatorów wyścigu. A w tym roku na torze może się pojawić nawet 50 tysięcy widzów. To oznacza, że co drugi kibic na GP Węgier będzie Polakiem! - Obecność kibiców z Polski mnie mobilizuje - mówi "Super Expressowi" Kubica.
A potem na wino
Robert wygrał 8 czerwca wyścig o GP Kanady. Potem już tak dobrze nie było. We Francji był 5., w Anglii wypadł z toru, zaś w Niemczech był siódmy. Jeśli Robert ma gdzieś znów złapać wiatr w żagle, to właśnie na Węgrzech.
Dlaczego? Bo dopóki nie ma w kalendarzu F1 wyścigu o GP Polski, domowy wyścig Roberta odbywa się właśnie na Hungaroringu. Dokładnie tak samo było z Małyszem, który bez względu na to, jaki by przeżywał kryzys, w Zakopanem skakał znakomicie.
- Bardzo mnie cieszy obecność kibiców - mówi wprost Kubica. - Kiedy widzę tysiące polskich flag, jest mi bardzo sympatycznie.
Sympatycznie może być też po wyścigu. Prosto z Hungaroringu można wyskoczyć nad Balaton. Kiedy pogoda nad polskim morzem jest kapryśna i niepewna, nad Balatonem jest gorące słońce, piękna pogoda i... tanie węgierskie wino!