Zamiast spodziewanych fajerwerków w ringu walka bardziej przypominała partię szachów. Joshua był ostrożny i skupił się na rozbijaniu rywala lewym prostym (93 trafione, 270 wyprowadzonych), natomiast ruchliwy Parker głównie polował na potężny cios. Pięściarze otworzyli się bardziej w 6. starciu, gdy poszli na ostrą wymianę, jednak do akcji często wkraczał nadgorliwy sędzia Giuseppe Quartarone, który rozdzielał zawodników.
Po dwunastu rundach sędziowie byli jednomyślni (118-110, 118-110, 119-111), orzekając zwycięstwo Joshuy, który po raz pierwszy w karierze przeboksował pełen dystans.
Anglik teoretycznie powinien walczyć z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem (38 l., 34-1, 24 k.o.), który na tej samej gali brutalnie znokautował Davida Price'a i został oficjalnym pretendentem do tytułu WBA. Kibice najbardziej wyczekują jednak walki z amerykańskim mistrzem Deontayem Wilderem. - Możemy to zrobić w Cardiff lub na Wembley. Przez lata brytyjscy pięściarze latali do USA, dlatego teraz zostajemy tutaj! - powiedział Joshua.
Na reakcję Wildera nie trzeba było długo czekać. "Akceptuję to w stu procentach" - napisał w mediach społecznościowych Amerykanin, który kilka dni temu wywołał burzę jednym z wywiadów radiowych. Stwierdził, że chciałby... zabić kogoś w ringu. - Już raz myślałem, że tak się stało, gdy walczyłem ze Szpilką. Myślałem, że umarł, bo nie oddychał. W końcu to kogoś spotka. Chcę zwłoki w swoim bilansie! - miał powiedzieć Wilder. Federacja WBC, której jest mistrzem, już wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Zobacz również: Bokser zmarł tuż po wygranej walce. Teraz pomaga ludziom zza grobu