- Ponoć chcesz zwycięstwo w piątkowej walce zadedykować innemu "Wściekłemu Bykowi", legendarnemu czempionowi Jake'owi LaMottcie?
Paweł Wolak: - (śmiech) Tak, to prawda. Od wielu lat jest moim bokserskim idolem, walczę podobnie jak on, atakując, cały czas do przodu. Od niego też zapożyczyłem przydomek "Wściekły Byk". Kiedyś spotkałem go na gali boksu w Nowym Jorku, powiedziałem mu, że jestem jego fanem. Bardzo się ucieszył.
- Pracujesz jeszcze na budowie czy już tylko skupiasz się na boksie?
- Od sześciu tygodniu koncentruję się tylko na przygotowaniach do walki z Rodriguezem. Te przygotowania były bardzo intensywne. Miałem ciężkie treningi po dwa razy dziennie, oprócz tego dużo biegałem, pływałem, także nie miałbym nawet sił na pracę na budowie.
- Jak pokonasz Rodrigueza?
- Strategia jest prosta, wchodzić z półdystansu, iść do przodu i walić rywala gdzie się da (śmiech).
- A przy okazji samemu dostać po głowie?
- Zawsze coś się oberwie, to jest już wpisane w ten zawód, zdążyłem się już przyzwyczaić. Ale staram się unikać ciosów.
- Jakim przeciwnikiem jest Rodriguez?
- Na pewno nie będzie łatwym rywalem, jest wysoki, ma duży zasięg rąk, mocno bije i lewą, i prawą ręką. Walczył kilka razy o mistrzowskie pasy, ma doświadczenie.
- Ile zarobisz na tej walce?
- Mogłoby być lepiej, ale nie tylko kasa się liczy. Ten pojedynek pokaże telewizja ESPN, która ma w USA wielki zasięg. To ważne, zależy mi na tym, aby zobaczyło mnie jak najwięcej kibiców.
- Tym razem będziesz walczył w Nowym Jorku, gdzie od lat masz swoich kibiców.
- Tak i bardzo się z tego cieszę. Nie mogę przynieść im wstydu, wiem, że przyjdzie ich bardzo wielu. Samych moich kolegów z budowy będzie około dwustu i obiecali mi gorący doping.
- Następna twoja walka będzie już o pas mistrzowski?
- Najpierw muszę pokonać Rodrigueza. A potem rzeczywiście są plany, bym walczył o pas mistrza świata.