Z okazji 30-lecia wywalczenia przez Michalczewskiego pierwszego pasa mistrza świata chcieliśmy przedstawić "Tygrysa" kibicom z nieco innej strony. Z tej okazji odwiedziliśmy mistrza w rodzinnym Gdańsku i podsumowaliśmy jego karierę. Pokazaliśmy mu kilka nietypowych zdjęć, a były czempion dwóch kategorii wagowych w swoim stylu sypał anegdotami na lewo i prawo.
Wśród tematów pojawił się m.in. ostatni, czwarty ślub Michalczewskiego, przed którym pięściarz znalazł nawet czas na... udzielenie wywiadu.
- Basia przyjechała na ślub i zaraz odjechała. Zapomniała wiązanki, pojawiły się nerwy. Ja wpadłem na zakrystię, żeby tam poczekać, chciałem coś wypić, bo byłem mocno zdenerwowany, ale niestety mieli tylko wino mszalne. A potem złapali mnie dziennikarze. Ale ja zawsze wychodziłem z założenia, że jestem dla nich, a oni dla mnie. A na sam ślub nie żałowałem kasy, było na bogato. Niby to był mój czwarty ślub, ale czułem się jak przed pierwszym - zdradził nam "Tygrys".
Dariusz Michalczewski o wierze i kościele: Zbytnio praktykujący nie jestem, czasem wpadnę na mszę, ale to rzadko. Staram się być dobrym człowiekiem, być uczynnym, nie zazdrościć, nie być mściwym
A że przyszła małżonka zażyczyła sobie ślub kościelny, to Michalczewski musiał przyjąć sakrament bierzmowania. "Tygrys" jednak nie ukrywa, że kościół odwiedza sporadycznie.
- Zbytnio praktykujący nie jestem, czasem wpadnę na mszę, ale to rzadko. Staram się być dobrym człowiekiem, być uczynnym, nie zazdrościć, nie być mściwym. Czyli tak jak mówi wiara katolicka. Co do kościoła, to trochę szkoda, że jestem tam tak rzadko, bo wtedy i dzieci brałyby ze mnie inny przykład w tej kwestii. Ale sakramenty przyjmują, bo mogą im się przydać. Wtedy nie będą musieli latać jak ja, kombinować, załatwiać itd. - zakończył.