Dawid Kostecki dla gwizdek24.pl: Nie boje się niczego. Walczyłbym nawet z Wałujewem - WYWIAD

2011-03-02 16:24

Na gali "Wojak Boxing Night" w Krynicy Dawid Kostecki (30 l.) stanie do walki z Hiszpanem Juanem Nelongo (42 l.). Popularny "Cygan" jest solidnie przygotowany i nie pozwala by problemy związane z zarzutami jakie postawiała mu rzeszowska prokuratura - wpłynęły na jego formę sportową.

- Jak ocenisz swojego przeciwnika?

- To jest zawodnik, który coś potrafi przeboksował 12 rund z Erdeiem. To przecież sparing partner zawodników ze stajni Uniwersum. Ma dobra szczelną gardę. Wie o co chodzi w boksie. Ale wiadomo nie może się równać ze mną, jeżeli chodzi o poziom boksowania. To będzie dobra walka.

- Dlaczego wybór padł akurat na niego?

- Jest to dla mnie przejściówka, walka rankingowa. Sprawa doboru przeciwników to już nie moja domena, a promotorów. Ja wychodzę na ring – jakby trzeba było to nawet wyszedłbym do Wałujewa i z nim walczył. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak strach. Nie boje się niczego. Jak ktoś się ma bać w boksie, to jest cipa i niech idzie na ryby.

- Co następnie – będziesz walczył o tytuł mistrza Europy?

- No jest kwestia sprowadzenia tego zawodnika. Jeżeli wszystko się będzie zgadzało głównie finansowo to może się uda, ale to już nie jest ode mnie zależne.

Przeczytaj koniecznie: Rafał Jackiewicz: Mistrzunio jeszcze zamiesza

- Przygotowania do walki z Nelongo przebiegły pomyślnie?

- Wszystko było dobrze poza tym, ze złapałem zapalenie oskrzeli brałem 10 dni antybiotyk. Ale nie narzekam jest ogólnie ok.

- Czy twoje problemy z prawem wpływają w jakikolwiek sposób na formę?

- Sprawy sądowe nie maja wpływu na moje przygotowanie. Bo mam na to grubo wyjebane. Uodporniłem się na to. Nie ma żadnych dowodów, żadnych zeznań, ja nie wiem co tam w tej całej sprawie robię. Ta sprawa jest wykręcona na lewo.

- Na jakim etapie jest sprawa?

- Sprawa się toczy w sądzie. Wcześnie mi to w głowie leżało, ale zauważyłem, że czuje się gorzej, pod kątem walki i przygotowania, zmieniłem nastawienie. Jak jestem w Warszawie mam na to wyjebane, w ogóle mnie to nie interesuje liczy się tylko sukces sportowy. Idę dalej swoją drogą - liczy się cel czyli tytuł mistrza świata. Wiesz ludzie mają gorsze problemy nie mają co jeść, czy mają śmiertelne choroby. Na razie wychodzę z tego obronną ręka. Jeden „ceboś” w Rzeszowie się na mnie uwziął i tyle.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze