Co to była za ringowa wojna! Ta trzecia walka kończy piękną historię rywalizacji Tysona Fury'ego z Deontayem Wilderem. Ich pierwszy pojedynek miał miejsce w 2018 roku. Wówczas świat został zadziwiony werdyktem sędziów. Ci orzekli remis, co w boksie zdarza się rzadko. Pas został przy Wilderze, ale wiadomym było, że niebawem dojdzie do drugiego starcia. Stało się to w lutym 2020 roku. Tyson Fury dał wtedy pokaz świetnego boksu, wytrwałości i bezsprzecznie był lepszy od Wildera, który przez wiele rund miał problemy z dostosowaniem się do poziomu prezentowanego przez Brytyjczyka. Reprezentant Stanów Zjednoczonych ostatecznie przegrał przez techniczny nokaut i nowym posiadaczem pasa WBC został Tyson Fury.
W nocy z 9 na 10 października w Las Vegas wydarzyło się dosłownie wszystko. "Gypsy King" miał w tym pojedynku problemy i znakomite momenty. Tyson Fury jako pierwszy powalił swojego rywala na deski i zrobił to w trzeciej rundzie. To było spore zaskoczenie, bo pierwsze dwie rundy padły łupem "Bronze Bombera", który wydawał się wyciągnąć lekcje z pierwszych dwóch starć.
Wilder był po kilku rundach potwornie zmęczony, ale nawet, gdy Fury napierał, to był w stanie stać na nogach i nieźle się odgryzać Brytyjczykowi. "Król Cyganów" musiał być czujny cały czas, bo jeden błąd mógł pokrzyżować mu wszystkie plany. Obaj byli po trzy razy na deskach. Ale kontrowersji nie ma! W jedenastej rundzie "Bronze Bomber" padł na deski i sędzia nie czekał z przerwaniem walki.
To był ciężki nokaut i kolejny raz można było dostrzec krew cieknącą z ucha Wildera. Król wagi ciężkiej jest jednak tylko jeden i jest nim Tyson Fury.