Pochodzi z Wrocławia, przez lata reprezentował barwy Gwardii (największym sukcesem był brąz MP U-20 w 2007 r.), ale w 2009 r. jego życie zmieniło się o 180 stopni. - Moja ówczesna dziewczyna studiowała na Uniwersytecie Wrocławskim, ale wyjechała do Aberdeen na wymianę studencką. Nie chciałem jej stracić, więc rzuciłem wszystko i poleciałem za nią. Bez pieniędzy, bez znajomości języka, bez załatwionej pracy. - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" Laskowski. Dorabiał m.in. na zmywaku, a od pięciu lat jest zatrudniony na złomowisku. - Teoretycznie jeżdżę na wózku widłowym, ale w praktyce robię wszystko. Śmieję się, że jestem malarz, tynkarz, akrobata, bo zajmuję się też klientami i używam ciężkich maszyn - tłumaczy Laskowski. Co ciekawe, jego pracodawca jest także jego. trenerem. Nazywa się David McAllister.
- Najpierw znalazłem klub bokserski (Northern Sporting Club - red.), a dopiero później pracę. Mój przeciętny dzień wygląda tak, że rano biegam ok. 8 km, a później idę do pracy od 8 do 12. Następnie mam przerwę, którą wykorzystuję na krótki trening, i ponownie melduję się w pracy, gdzie siedzę do 17. O 18 znowu jestem na sali i po 20 wracam do domu - tłumaczy Laskowski.
Patrząc wyłącznie na bilans walk, niepokonany Wrzesiński jest zdecydowanym faworytem. - W ringu boksują ludzie, a nie cyferki. Mam taki bilans, bo od początku kariery byłem rzucany na głęboką wodę. Nie biłem się z Bułgarami o bilansie 1-40 i nie mam napompowanego rekordu, i cieszy mnie to, bo dzięki temu wiem, na co mnie stać - mówi Laskowski, który we wrześniu pokonał na punkty Andrew MacKaya (25 l., 6-2-1, 1 k.o.) i jako pierwszy Polak w historii został zawodowym mistrzem Szkocji.
ZOBACZ: Książka "Walki stulecia" Andrzeja Kostyry oficjalnie zaprezentowana
PRZECZYTAJ: Damian Wrzesiński chce dać lekcję boksu rywalowi