Londyńscy bokserzy nie szczędzą sobie cierpkich słów, ale w jednej kwestii są zgodni. Ustalili, że jeśli któryś przegra przez nokaut, wpłaci 20 tys. funtów (ok. 105 tys. złotych) na wskazany przez zwycięzcę cel charytatywny. Po tych ustaleniach wszystko wróciło do normy.
- Skończysz nieprzytomny na deskach. W sobotę obejrzysz z bliska moje pięści, a potem sędzia policzy... 8, 9, 10 i będzie po wszystkim. Padniesz w pierwszej rundzie, to będzie egzekucja - zapowiada Haye.
Bokserzy starli się już w lutym na niesławnej konferencji prasowej po walce Chisory z Witalijem Kliczką. Haye wszedł do sali, a kiedy zaczął obrażać Chisorę, doszło do gwałtownej bijatyki, w czasie której Haye uderzył rodaka... szklanką. Po tej rozróbie obu ścigała policja.
Podczas ceremonii ważenia przed sobotnią walką Haye prowokował rywala. - Kto przy zdrowych zmysłach może kibicować takiemu gościowi? Chyba tylko idiota taki sam jak on. Wszyscy jego fani to jego kumple - mówił Haye, ale Chisora zachował zimną krew. - Poza ringiem mnie nie sprowokujesz. Za to w ringu będę największym szaleńcem, z jakim kiedykolwiek się spotkałeś - odparł.
Haye przed sobotnią walką waży 96 kg, Chisora - 112 kg. Pojedynek odbędzie się na dystansie 10 rund. Podczas ważenia obaj pięściarze korzystali z różnych wag, ponieważ - podobnie jak na konferencjach prasowych - oddzielała ich stalowa krata. Co stanie się w ringu, gdy kraty pomiędzy nimi nie będzie?