18 listopada w Częstochowie Leśniak stoczył emocjonujący pojedynek z Kamilem Młodzińskim, w którym sędziowie orzekli remis. Na 10 sekund przed końcem 4. rundy Młodziński zadał cios poniżej pasa, wprost w ochraniacz, który przygniótł jądro Leśniakowi. - Już po walce czułem się bardzo źle, wymiotowałem. Coś się w tym jądrze wylało, przypomina ono gąbkę. To dziwne uczucie, nawet tego nie dotykam. Aż mnie trzęsie, jak o tym mówię - mówił nam dwa dni po walce.
Ból utrudniał mu codzienne funkcjonowanie - miał trudności z pójściem do toalety, a ruch ograniczał do minimum. Po tygodniu przyjmowania silnych tabletek ból zaczął odpuszczać. - Pierwszy tydzień był najgorszy, ale na szczęście już mogę trenować. Przy niektórych ćwiczeniach odczuwam delikatne skurcze w pachwinie, ale myślę, że bardziej siedzi to w psychice - mówi teraz Leśniak.
To nie pierwsza poważna kontuzja "Szczupaka". Już w debiucie na zawodowych ringach pękła mu kość w ręce. Później kilkukrotnie miał złamane ręce czy nos. - Nie traktowałem tego jako poważne kontuzje, dlatego nawet nie chodziłem z tym do lekarzy - tłumaczy Michał, który po wygranej na punkty walce z Łukaszem Gworkiem w Kaliszu w ubiegłym roku miał tak spuchnięte ręce, że trenerzy nie byli w stanie. zdjąć mu rękawic! W marcu tego roku wygraną na punkty z Białorusinem Nadzirem Bażhajewem okupił kontuzją oka. - Miałem pękniętą, rozwarstwioną i zdeformowaną rogówkę. Lekarze mówili, że mogę nie odzyskać w pełni wzroku, ale. przeszło - uśmiecha się Leśniak, który do ringu wróci prawdopodobnie w pierwszej połowie 2018 r.