Joanna Jędrzejczyk - Valerie Letourneau. Polka nie odda pasa?! [ROZMOWA SE]

2015-11-14 19:08

Joanna Jędrzejczyk (28 l., 10-0) błyskawicznie zyskała sympatię kibiców MMA na całym świecie. W nocy z soboty na niedzielę na gali UFC 193 w Melbourne mistrzyni wagi słomkowej w drugiej obronie tytułu zmierzy się z Kanadyjką Valerie Letourneau (32 l., 8-3). - Utrzymam zwycięską passę i wygram przed czasem – zapewnia "SE" wojowniczka z Olsztyna.

- Twoja rywalka nosi pseudonim "Trouble", ale dla ciebie to chyba nie będzie duży kłopot?

- Okaże się w nocy z 14 na 15 listopada. Valerie nie bez powodu nosi ten przydomek. Naprawdę niesie problemy. Jest doświadczona i bardzo twarda, walczy w stójce i ma nokautujący cios, ale to ja jestem mistrzynią. Ciężko pracuję nad utrzymaniem się na szczycie i nie boję się nikogo.

- Ostatnie dwie walki wygrałaś przez nokaut. Jak będzie tym razem?

- Jak zawsze będę gotowa na pięć mistrzowskich rund, ale chcę od pierwszych sekund pójść po swoje. Zamierzam rozdać swoje karty i zdominować Valerie. Narzucę jej mój styl i doprowadzę do zwycięstwa przed czasem. Planuję rozegrać to w stójce, ale często korci mnie, żeby sprowadzić walkę do parteru. Chcę pokazać, że to też potrafię robić. W MMA każdy zawodnik woli walczyć w tej płaszczyźnie, gdzie czuje się lepiej. Niektórzy zarzucają, że mam słabszy parter, ale codziennie ciężko nad nim pracuję i bardzo się rozwinęłam w tej dziedzinie.

- Twój występ będzie drugą atrakcją gali UFC 193 w Melbourne. Po tobie do oktagonu wyjdzie największa gwiazda UFC Ronda Rousey (28 l.).

- To bardzo duża gala. UFC bardzo mocno zaufało mi i Rondzie Rousey. W dwóch najważniejszych walkach wieczoru wystąpią kobiety, co spotkało się z krytyką części obserwatorów, ale do tej pory udało nam się sprzedać już ponad 50 tysięcy biletów, a stadion piłkarski Etihad może pomieścić nawet 75 tysięcy kibiców i mam nadzieję, że osiągniemy tę granicę.

- To byłby absolutny rekord. Nie spalisz się przy takiej publiczności?

- Oczywiście, że nie, mnie to tylko nakręca. Walczymy dla fanów, a oni przychodzą na gale dla nas. Czuję ekstra energię, gdy tylu ich przychodzi. Oni mnie niosą. To jest sport indywidualny, czasem zwyczajnie nie ma się swojego dnia. Wtedy decyduje klasa zawodnika. Ludzie widzą 15-25 minut walki, a my trenujemy tygodniami. Na treningach bywa wspaniale, bywa jednak, że decydują te gorsze dni, kiedy nie chce się wstać z łóżka, kiedy wszystko boli i ciało odmawia posłuszeństwa. To wtedy trzeba wstać i pokazać charakter. To odróżnia dziewczynki od kobiet, chłopców od mężczyzn i zwykłych zawodników od mistrzów. Mam nadzieję, że będę mogła się utrzymać na topie. Jeżeli pozostanę skoncentrowana i pozwoli mi zdrowie, to wiem, że będę panować bardzo długo.

- Sukces to nie same przyjemności. Jesteś regularnie atakowana w mediach przez inne zawodniczki, które chciałbyby zająć twoje miejsce.

- Ostatnio przeczytałam nagłówek "Czemu ludzie hejtują?". To dziś powszechne, taka moda. Ja się tym w ogóle nie przejmuję. Gdzieś zawsze będą opinie przeciwniczek, publiczności. Nikt za mnie nie przeżyje mojego życia. Ja wiem, czego chcę i próbuję to osiągać. Chcę zachować czyste sumienie, czyste serce i na koniec życia móc powiedzieć "Tak, miałaś cudowne życie". Tylko o to chodzi. Nikt za mnie nie wstanie rano, nie zje śniadania i nie pójdzie na trening. Robię to dla siebie i bliskich. Przeciwniczki marzą o tym, co osiągnęłam, ale gadaniem tego nie zdobędą. Zalecam wziąć się do ciężkiej pracy, ale ostrzegam, że nie łatwo będzie odebrać mi pas mistrzyni.

- Czego pragniesz?

- Nie chcę być jedną z szarych osób bez wyrazu. Chcę być w tym ułamku procenta ludzi, którzy realizują marzenia, sięgają po cele i ciężko pracują. Nie boję się porażek i upadków. Było tego wiele w przeszłości, pewnie wiele mnie jeszcze czeka. Chcę za parę lat zrobić rachunek sumienia i powiedzieć sobie szczerze, że zrobiłam, co w mojej mocy i byłam fair wobec siebie.

- Jak długo będziesz walczyć?

- Tylko Bóg wie, ile kariery przede mną. Nie ukrywam, że brakuje mi życia prywatnego i czasu, który mogłabym spędzić z rodziną i bliskimi. To jest moja praca. Dopóki będzie zdrowie, chcę dalej żyć tak, jak żyję teraz.

- Jesteś dużą zawodniczką w swojej kategorii i marzysz o tym, żeby UFC stworzyło pośrednią kategorią między słomkową a piórkową. W limicie do 125 funtów (57 kg) byłoby ci dużo łatwiej.

- Nie mam problemów z wagą, czuwa nade mną Jakub Mauricz. To są duże cięcia, ale daję sobie radę, jestem zdyscyplinowana i działam według rozpiski. Czasami to bywa niekorzystne dla sportowca, kiedy ubytki minerałów są zbyt duże. Oczywiście chciałabym, żeby postała kategoria do 57 kilogramów. Zbijanie wagi byłoby łatwiejsze i zdrowsze, ale w mojej kategorii na teraz czuję się dobrze, mam odpowiednie warunki fizyczne, bo jestem wysoka i silna.

- Najtrudniejszą walkę w UFC dała ci Claudia Gadelha (27 l., 13-1), wygrałaś z nią niejednogłośnie na punkty. Teraz domaga się rewanżu i szczypie cię w mediach. Jak na to reagujesz?

- Z Claudią wszystko sobie wyjaśniłyśmy w Phoenix w grudniu 2014 roku. Jeżeli UFC zechce, by Gadelha była moją następną przeciwniczką, to tak będzie. Ja od tamtego czasu zrobiłam siedmiomilowy krok w przód, a ona - kilka kroczków w tył, bo stoczyła tylko jedną walkę. Uważam, że inne zawodniczki bardziej zasługują na tę szansę. Jeżeli dojdzie do rewanżu z Claudią, to tym razem nie będzie żadnych wątpliwości. Walka rozstrzygnie się na moją korzyść i nie będzie pytań, bo ją zdominuję.

- Wiesz, kto jest na piątym miejscu w rankingu twojej kategorii?

- Nie. Wiem tylko, kto jest ponad wszystkimi.

- Podpowiem. To była mistrzyni KSW Karolina Kowalkiewicz (30 l., 7-0). Walka Polek o tytuł mistrzyni UFC jest możliwa?

- No to już wiem, dlaczego jest piąta. Bo jeszcze nigdy nie walczyła w UFC. Ja mam na rozkładzie bardzo mocne nazwiska. Ludzie często mówili, że nie dam rady, że powinnam być ostrożniejsza. Wybrałam ryzykowną drogę i jestem tu, gdzie jestem. Cieszę się, że Kowalkiewicz jest w UFC, bo ostatnio dwóch Polaków wyleciało, ponieważ nie sprawdzili się wśród najlepszych. Dobrze, że nas przybywa. Zobaczymy, jak Karolinie pójdzie w pierwszej walce w grudniu. Ja myślę, że do naszej walki nigdy nie dojdzie...

- Zaprzyjaźniłaś się z największą gwiazdą UFC Rondą Rousey. Jak wyglądają wasze relacje?

- Poznałyśmy się pod koniec lipca w Nowym Jorku. Spotkanie było miłe, lubię ją jako osobę i cenię jako sportowca. Była medalistką olimpijską, teraz jest mistrzynią UFC, a to oznacza, że jest tytanem pracy. Bardzo przyjemna osoba. Wie, czego chce. Widzę w niej swoje cechy. Ronda idzie po swoje i spełnia marzenia, jestem taka sama. Miło, że mamy bardzo dobry kontakt. Razem porwiemy fanów w Melbourne pokazem MMA w kobiecym wydaniu. Ja rozgrzeję publiczność, a Ronda w wielkim stylu zakończy ten wieczór. Liczę na rekord sprzedaży biletów w UFC. W Melbourne pasy mistrzyń nie zmienią właścicielek!

Najnowsze