„Super Express”: - Jak bardzo boli utrata tego pasa?
- Muszę obejrzeć tę walkę i przeanalizować błędy, które popełniłem. Chcę wyciągnąć wnioski i wrócić silniejszy. Ale czuję się tak, jakby cały świat zawalił mi się na głowę.
- Czego zabrakło do zwycięstwa?
- Głównym problemem były nogi, które nie nadążały za akcją. Usyk był ode mnie szybszy, cały czas uciekał i nie chciał podjąć walki.
- Trener Usyka twierdzi, że nastawiałeś się na jeden, kończący walkę, cios.
- Na początku boksowałem normalnie, ale to prawda, w końcowych rundach nastawiałem się na tzw. „lucky punch”. Pod koniec 9. rundy wiedziałem, że przegrywam i nie wygram tej walki na punkty, dlatego musiałem coś zmienić.
- Usyk cię czymś zaskoczył?
- Wiedziałem, że będzie znakomicie przygotowany i to się potwierdziło w ringu. Był bardzo „lotny” na nogach, to sprawiało, że był dla mnie nieuchwytny. Kilka razy specjalnie opuszczałem ręce, żeby go sprowokować, żeby podszedł bliżej i wdał się w wymianę. Niestety, nie udało się.
- Kilka twoich mocnych ciosów doszło do głowy Usyka.
- Były dwa takie ciosy, jeden lewy sierp i raz lewy podbródek. Widziałem po jego twarzy, że to odczuł, bo od razu się wycofał i uciekał. Nie mogłem go dopaść. Cały czas myślałem, że w pewnym momencie się zatrzyma i go „złapię”, ale on się nie zatrzymywał.
- Ciosy Usyka robiły na tobie wrażenie?
- Nie, taki Marco Huck bije od niego dużo mocniej. Może wyglądam na poobijanego, ale kontuzja łuku brwiowego to efekt zderzenia głowami.
- Choć nie było tego zapisu w kontrakcie, czy gdyby pojawiła się możliwość rewanżu, zgodziłbyś się?
- Oczywiście, jestem bardzo żądny rewanżu, ale to on musi się zgodzić.