Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, żona

i

Autor: Tomasz Radzik/Super Express Krzysztof „Diablo” Włodarczyk z żoną Małgorzatą po wygranej przez techniczny nokaut w drugiej rundzie walce z Rosjaninem Walerym Brudowem

Krzysztof Włodarczyk: Kobiety cenią we mnie osobowość, bo z kasą różnie bywa

2018-07-10 8:00

W życiu Krzysztofa Włodarczyka (37 l., 55-4-1, 38 k.o.) nie ma miejsca na nudę. Były mistrz świata wagi junior ciężkiej odwiedził redakcję "Super Expressu" i opowiedział nam szczerze o rozwodzie, działalności charytatywnej i... powodzeniu u kobiet.

"Super Express": - We wrześniu miną 4 lata odkąd straciłeś pas mistrza świata.

Krzysztof Włodarczyk: - Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. 17 lipca urodziła mi się córka, a dwa miesiące później walczyłem z Drozdem i przegrałem. Dużo się wokół mnie działo, trudno było mi dojść do siebie pod względem psychicznym. To już jednak za mną, teraz jestem zdrowy, szczęśliwy i mam pewien plan, który powoli realizuję.

- Jaki?

- Ostatnia wygrana z Durodolą obudziła we mnie starego Włodarczyka, pokazała mi na co mnie stać. W poprzednich walkach myślami byłem gdzie indziej, liczyłem rundy ile zostało do końca walki. W tym pojedynku było inaczej, czułem ogromną radość z boksu. Wierzę, że mój promotor Andrzej Wasilewski, którego uważam za czarodzieja, wyczaruje mi jeszcze jedną walkę o pas. Jestem spokojny, że do tego dojdzie prędzej czy później.

- Często udzielasz się charytatywnie, choć nie jest o tym głośno.

- Na walkę z Durodolą zaprosiłem dzieci z ośrodka dla uzależnionych, przyjechał cały autokar. Dzieciaki mają problemy z uzależnieniem nie tylko od narkotyków, ale też od... napojów energetycznych. Spędziłem z nimi fantastyczny czas, uczyłem ich boksu, a oni odwdzięczyli mi się dopingiem.

- Z innej beczki, kiedy oficjalnie pokażesz dziewczynę?

- Jak będę już po rozwodzie, to może gdzieś oficjalnie się pokażemy. Moja kobieta nie chce być w mediach, ceni swoją pracę i spokój. A ja wiem jaki to świat i szanuję jej decyzję.

- Jak przebiega rozwód?

- Jest w trakcie. Małgorzata jest bardzo mądrą kobietą, inne powinny się od niej uczyć. Różnie było między nami, ale zawsze dobro naszego dziecko było najważniejsze. Podzieliliśmy się finansami, opieką nad dzieckiem. Nie mam sztywno umówionych dni, kiedy mogę się z nim widywać. Dogadaliśmy się.

- W twoim życiu było wiele kobiet. Co one w tobie widzą?

- Trochę bajeru, trochę urody, bo z tą kasą różnie bywa (śmiech). Mówiąc poważnie, nie uważam się za brzydkiego mężczyznę, choć modelem też nie jestem, ale mam osobowość. Jestem facetem, który wie czego chce od życia i taką kobietę też znalazłem.

- Wracając do sportu, Andrzej Wasilewski mocno namawia cię na walkę z Arturem Szpilką?

- Naciskał, ale jestem niezłomny, bo teraz tego nie widzę. Nie pójdę na łeb, na szyję, by zarobić paręset tysięcy złotych. Mam z czego żyć, mogę zakończyć karierę nawet dziś i dam sobie radę.

- Ale dojdzie do tej walki?

- Dojdzie, ale kiedy to zależy ode mnie. To ja byłem mistrzem świata i on musi uzbroić się w cierpliwość. Mnie się nie spieszy, bo ciąglę dąże do walki o mistrzostwo świata w wadze junior ciężkiej.

- Jak reagujesz na zaczepki Artura, który pali się dow alki z tobą?

- Nie reaguję. To co się dzieje w sieci, idzie swoim torem. Ja mam zawodowe plany i będę je realizował. W moim przekonaniu, to zły człowiek i nie tylko ja tak uważam. Powinien złożyć ręce do Boga i zastanowić się nad swoją karierą.

- A propos wiary, jesteś wierzący?

- Pseudonim mam, jaki mam, ale jestem człowiekiem wierzącym. Aktualnie przebywam w Rzymie, byłem na mszy w Watykanie, widziałem papieża. To było bardzo emocjonujące przeżycie dla mnie.

Najnowsze