"Super Express ": - Zabiegałeś o ten rewanż?
Mamed Chalidow: - Nie jest tak, że Ryuta śnił mi się po nocach. Od naszej pierwszej walki minęło trochę czasu, ale obaj domagaliśmy się rewanżu. I ja, i on na tę walkę zasługujemy, bo trzeba w końcu wyjaśnić, kto jest lepszy. Podchodzę jednak do tej walki jak do każdej innej. Nie czuję się zhańbiony czy upokorzony tym, że z nim tylko zremisowałem.
Zobacz koniecznie: KSW 25 ONLINE na gwizdek24.pl i w gazecie "Super Express" - zaprasza Mamed Chalidow
- Sakurai ma 42 lata. Nastawiasz się na łatwiejszą przeprawę?
- Ale ja przecież też już jestem stary (śmiech). Nie patrzę na jego wiek, patrzę na formę. Nastawiam się na twardy bój. Trzy, a może i cztery rundy. Co prawda nie walczyłem dawno na pełnym dystansie, ale na treningach robię sparingi trwające dziesięć rund, więc kondycja na pewno mnie nie zawiedzie.
- Ryuta zapowiada, że tym razem nie zostawi werdyktu w rękach sędziów i cię znokautuje.
- W MMA wszystko jest możliwe. Może on znokautuje mnie, a może ja jego. Japończyk jest nieprzewidywalny, jest groźny w stójce i parterze. W pierwszej walce zaskoczył mnie choćby dźwignią na bark, więc teraz w ringu też może zdarzyć się wszystko.
Czytaj również: KSW 25. Rywal Zwickera znany, jest zastępstwo dla Błachowicza
- Mówiło się o tym, że przejdziesz do UFC. Nadal jednak walczysz w Polsce, a wśród kibiców słychać głosy, że może nie chcesz wyjeżdżać do Ameryki. Jakie masz sportowe ambicje?
- Biję się w jednej z najlepszych federacji MMA na świecie. UFC jest mocniejsze, ale nie rozumiem, skąd ten kompleks. Nasi zawodnicy jeżdżą do UFC i pokazują się z dobrej strony. A ja mam ambicje i bez sensu jest mówienie, że mi ich brakuje.