- Sulęcki ma duże umiejętności, co czyni go niebezpiecznym. Muszę wznieść się na wyżyny, żeby nie zrujnować swoich marzeń o przejęciu panowania w wadze średniej – powiedział Jacobs, były czempion WBA. Tytuł ten dzierżył przez 2,5 roku, a zastopował go dopiero fenomenalny Kazach Giennadij Gołowkin, który w 2017 roku pokonał go na punkty. Jacobs leżał z nim na deskach (tak samo jak w walkach z Sergio Morą i Dmitrijem Pirogiem). Od 2011 roku nosi przydomek "Miracle man" ("człowiek cud" – red.), nawiązujący do jego cudownego wyleczenia się z raka tkanki kostnej.
- Już jako mały chłopiec marzyłem, by stoczyć walkę wieczoru na gali HBO. Wiem, że jeszcze mnie nie znacie, ale po walce, wszyscy będziecie wiedzieli, kim jestem – przekonywał Sulęcki, który coraz lepiej radzi sobie z językiem angielskim. Polak początkowo miał walczyć 17 marca z Vanesem Martirosyanem o pozycję obowiązkowego pretendenta do tytułu WBC wagi junior średniej (mistrzem jest Jermell Charlo). Sulęcki zrezygnował z tej propozycji, wybierając bardziej intratną ofertę. - Jestem polskim wojownikiem! Wielkim polskim wojownikiem! Jestem bardzo zdeterminowany i wygram, obiecuję! - zapewniał "Striczu". Oby się nie mylił.
>