- Chodziło mi o to, że pani mecenas też musi być opanowana, nie powinna mnie odpychać po walce z narożnika, zwracać się do mnie "Spadaj!" - mówi Adamek. - Ja w ringu się opanowałem, ale gdyby w hali w Łodzi była wtedy moja żona, to byłaby walka Gołota - Adamek II, pomiędzy naszymi żonami.
Ja jestem chłopak z gór, czasami niepotrzebnie za dużo coś powiem. Nie chciałem obrazić Marioli. W góralskiej gwarze słowa, że "wyszła komuś słoma z butów" to nie obraza, lecz podkreślenie, że człowiek nie wyprze się swojego temperamentu, pochodzenia. Ja jestem z Gilowic, jeśli nawet przez długie lata będę mieszkał w Warszawie, to z charakteru do końca życia pozostanę góralem - tłumaczy Adamek.
Mamy nadzieję, że to, co mówi Tomasz Adamek, otwiera drogę do pojednania pomiędzy nim a Andrzejem Gołotą i jego rodziną. Bo szkoda byłoby, gdyby dwóch wybitnych polskich zawodowych bokserów do końca życia się na siebie boczyło.