David Haye przegrał swoją ostatnią walkę z Tony Bellewem. Do rewanżu miało dojść 17 grudnia w Londynie. Dlaczego miało? Ponieważ były mistrz świata w kategorii ciężkiej w tym roku na ringu już się nie pojawi. A wszystko spowodowane jest kontuzją, której Brytyjczyk nabawił się na treningu. Okoliczności jej doznania są jednak niecodzienne.
Do całego zajścia doszło podczas treningu. Pięściarz poślizgnął się na schodach, a ratując się przed upadkiem doznał urazu bicepsa. - Doszło do dziwnego wypadku podczas mojego treningu kondycyjnego, które wykonywałem setki razy. Uciekła mi stopa i się poślizgnąłem. Odruchowo próbowałem chwycić poręcz i w tym momencie uszkodziłem biceps - opisuje całe zajście Haye.
Uraz okazał się na tyle poważny, że pięściarz musiał poddać się operacji. Do treningów wróci za parę tygodni. - Przeszedłem już zabiegi, które mają przywrócić mój mięsień do sprawności. Nie było to nic skomplikowanego, a lekarz i fizjoterapeuta zapewnili mnie, że w przeciągu dwóch tygodni będę mógł wrócić na siłownie i rozpocząć rehabilitację - wyjaśnił były mistrz świata.
To all boxing fans pic.twitter.com/lH0cA61LA5
— David Haye (@mrdavidhaye) 20 listopada 2017
Przeczytaj również: Tomasz Adamek rywalem byłego mistrza świata? Jest na ja jego liście życzeń [ZDJĘCIE]