Głowacki przed galą wspominał o wojnie. Chciał jej. Altunkaya miał być statystyczną maszyną do zabijania. Niepokonany król nokautów. - Jestem wojownikiem. Jest moim wrogiem. Chcę wojny. Zniszczę go - mówił przed Polsat Boxing Night "Główka".
I na ringu potwierdził swoje deklaracje. Wyszedł piekielnie mocno. Wepchnął Altunkayę pod liny i już w pierwszej rundzie spróbował znokautować. Potem w drugiej, w trzeciej, czwartej. Polak nie tylko okazał się silny, ale też niezwykle wytrzymały. Altunkaya, ograniczający się głównie do szczelnej gardy, oddychał już głęboko, a "Główka" wciąż napierał. - Chcę skraść show - deklarował były mistrz świata przed galą w Ergo Arenie.
Bez gardy, atakując hakami, podbródkowymi i seriami prostych. Kombinacje, różnorodność, wytrzymałość. Głowacki w takiej formie nie był bodaj od walki z Marco Huckiem. Altunkaya, aspirujący do walki o pas mistrzowski, został wręcz zdeklasowany. A Polak potwierdził to, o czym wspominał już na ceremonii ważenia.
Ten show należał głównie do niego.