"Super Express": - Jak przebiegł obóz w Zakopanem?
Krzysztof Głowacki: - Był ciężki, ale jestem zadowolony. Co najważniejsze, obyło się bez kontuzji i chorób. Pracowaliśmy nad siłą, a teraz w Warszawie szlifujemy technikę i wytrzymałość. Za dwa tygodnie zaczynam sparingi.
- Według bukmacherów nie jesteś faworytem.
- Bardzo dobrze! Jeśli ktoś spisuje mnie na straty, to jeszcze mocniej zasuwam. Przypomnę tylko, że przed walką z Huckiem też nie byłem faworytem, a wiemy, jak się skończyło.
- Co sądzisz o zachowaniu Usyka, który żartuje, że przegrasz przez nokaut, a podczas konferencji prasowej rysuje zamiast słuchać?
- Teraz może się bawić i robić, co chce, ale wkrótce okaże się, jaki ma charakter. Ja zostawiam wszystko na 17 września, pokażę mu, jak wygląda prawdziwa walka i zobaczymy, jak się zachowa, gdy w ringu będzie miał piekło.
- To prawda, że Ukraińcy proponowali ci pół miliona dolarów za walkę w Donbasie?
- Promotorzy mówili mi, że była oferta za 300 tysięcy dolarów. Byłem niedawno w Kijowie, gdzie promotor Usyka Oleksandr Krasjuk powiedział mi, że w grę wchodziło pół miliona. Chcę się spotkać z promotorami i wyjaśnić, o co chodzi.
- Dużo się dzieje także w twoim życiu prywatnym.
- Z małżonką Karoliną spodziewamy się drugiej córeczki. Będzie miała na imię Mia, a termin porodu przypada na 11 września, niecały tydzień przed moją walką. Żona bardzo dzielnie znosi ciążę, takie wsparcie, jakie mam od niej, to dla pięściarza wielki skarb.
- Jak będziesz świętował urodziny 31 lipca?
- W sali treningowej! Naszą tradycją jest, że solenizant przynosi ciasto i szampana zawsze w czwartki. Nie jadam ciast i nie piję szampana, ale chłopaków oczywiście poczęstuje. Na świętowanie przyjdzie czas po walce.