Rafał Jackiewicz do Dejana Zavecka: Zleję cię! Bo przez ciebie chodzę głodny!

2010-09-03 11:45

Mówi się, że jak Polak jest głodny, to jest też zły. W moim przypadku sprawdza się to w stu procentach. Jestem bardzo głodny, a moją złość poczuje w ringu mistrz świata - zapowiada Rafał Jackiewicz (33 l.) przed jutrzejszą walką z Dejanem Zaveckiem (34 l.) o mistrzostwo świata wagi półśredniej prestiżowej federacji IBF.

Rafał to wielki obżartuch. Tak wielki, że koledzy mówią na niego "Ciasteczkowy Potwór". Bokser potrafił zjeść na raz dwie czekolady, 10 kulek lodów albo kilkanaście batoników.

- Kiedyś tak robiłem i miałem wielki kłopot, żeby mieścić się w limicie wagi półśredniej, czyli 66,7 kg. Czasem do walki zrzucałem kilkanaście kilo. Teraz panuję nad sobą. Dalej jestem "Ciasteczkowym Potworem", tyle że głodnym, oj, bardzo głodnym! - śmieje się Jackiewicz.

Przeczytaj koniecznie: Holyfield chce Kliczków

Rafała czeka jutro walka życia. Jeśli w stolicy słowenii, Lublanie, pokona mistrza świata, wejdzie na szczyt. A przecież jeszcze kilka lat temu nikt nie postawiłby na to nawet złamanego grosza. W 2005 roku Jackiewicz nie miał promotora, a jego bilans na zawodowych ringach wynosił 15 zwycięstw i 8 porażek (teraz 36 - 8).

- Byłem mięsem armatnim - wspomina. - Sam trenowałem, sam jeździłem na gale. A w międzyczasie tłukłem się z chamami na dyskotekach. O, tam miałem mnóstwo zwycięstw, i to przez nokaut!

Jedna z bójek mogła się skończyć tragicznie. Jackiewicz został nożem trafiony w serce. Miał ogromne szczęście, że przeżył.

- Szpital był parę kroków stamtąd, a jeden z kolegów był na tyle przytomny, że nie wyjął tego noża. Wtedy bym się wykrwawił w moment - opowiada. - Lekarze mnie odratowali, ale powiedzieli, że już nigdy nie wyjdę do ringu. Mam nadzieję, że będą oglądali moją walkę!

Polak już raz walczył z Dejanem Zaveckiem. W 2008 roku w Katowicach pokonał go niejednogłośnie (116:113, 115:114, 113:116) w walce o mistrzostwo Europy.

- Było tak: do ostatniej chwili musiałem zbijać wagę. A po ceremonii ważenia, kiedy można już normalnie jeść, zupełnie mi odbiło. Obżarłem się jak świnia batonikami tak, że przytyłem 5 kilo! Dziwne, że w ogóle ruszałem się w ringu - wspomina.

Jackiewicz wie, że przez swoje łakomstwo mógł przegrać i stracić szansę na zrobienie wielkiej kariery. Dlatego od dwóch lat trzyma dietę.

Patrz też: Briggs: Witalij długo nie wytrzyma

- Teraz przed walką muszę zrzucić 2 kilo, a nie 12. Dzięki temu w ringu jestem taki szybki - wyjaśnia. - Inna sprawa, że chodzę głodny i zły. Mieszkam w najlepszym pięciogwiazdkowym hotelu w Słowenii, w restauracji podają tu takie rzeczy, że ślinka cieknie. A ja muszę trzymać wagę! Wyżyję się za to na Zavecku w ringu, a pas mistrza świata wszystko mi wynagrodzi!

A wszystkie miesiące trzymania diety Jackiewicz odbije sobie na weselu, które ma już za miesiąc.

- Mieliśmy się pobrać już rok temu, ale przełożyliśmy ślub. Dla mojej Mrówki to lepiej: będzie miała męża mistrza świata, a nie Europy - uśmiecha się "Ciasteczkowy Potwór".

NIE PRZEGAP

Zaveck - Jackiewicz, sobota 19.00 - Polsat Sport, 00.15 - Polsat

Najnowsze