Rafał to wielki obżartuch. Tak wielki, że koledzy mówią na niego "Ciasteczkowy Potwór". Bokser potrafił zjeść na raz dwie czekolady, 10 kulek lodów albo kilkanaście batoników.
- Kiedyś tak robiłem i miałem wielki kłopot, żeby mieścić się w limicie wagi półśredniej, czyli 66,7 kg. Czasem do walki zrzucałem kilkanaście kilo. Teraz panuję nad sobą. Dalej jestem "Ciasteczkowym Potworem", tyle że głodnym, oj, bardzo głodnym! - śmieje się Jackiewicz.
Przeczytaj koniecznie: Holyfield chce Kliczków
Rafała czeka jutro walka życia. Jeśli w stolicy słowenii, Lublanie, pokona mistrza świata, wejdzie na szczyt. A przecież jeszcze kilka lat temu nikt nie postawiłby na to nawet złamanego grosza. W 2005 roku Jackiewicz nie miał promotora, a jego bilans na zawodowych ringach wynosił 15 zwycięstw i 8 porażek (teraz 36 - 8).
- Byłem mięsem armatnim - wspomina. - Sam trenowałem, sam jeździłem na gale. A w międzyczasie tłukłem się z chamami na dyskotekach. O, tam miałem mnóstwo zwycięstw, i to przez nokaut!
Jedna z bójek mogła się skończyć tragicznie. Jackiewicz został nożem trafiony w serce. Miał ogromne szczęście, że przeżył.
- Szpital był parę kroków stamtąd, a jeden z kolegów był na tyle przytomny, że nie wyjął tego noża. Wtedy bym się wykrwawił w moment - opowiada. - Lekarze mnie odratowali, ale powiedzieli, że już nigdy nie wyjdę do ringu. Mam nadzieję, że będą oglądali moją walkę!
Polak już raz walczył z Dejanem Zaveckiem. W 2008 roku w Katowicach pokonał go niejednogłośnie (116:113, 115:114, 113:116) w walce o mistrzostwo Europy.
- Było tak: do ostatniej chwili musiałem zbijać wagę. A po ceremonii ważenia, kiedy można już normalnie jeść, zupełnie mi odbiło. Obżarłem się jak świnia batonikami tak, że przytyłem 5 kilo! Dziwne, że w ogóle ruszałem się w ringu - wspomina.
Jackiewicz wie, że przez swoje łakomstwo mógł przegrać i stracić szansę na zrobienie wielkiej kariery. Dlatego od dwóch lat trzyma dietę.
Patrz też: Briggs: Witalij długo nie wytrzyma
- Teraz przed walką muszę zrzucić 2 kilo, a nie 12. Dzięki temu w ringu jestem taki szybki - wyjaśnia. - Inna sprawa, że chodzę głodny i zły. Mieszkam w najlepszym pięciogwiazdkowym hotelu w Słowenii, w restauracji podają tu takie rzeczy, że ślinka cieknie. A ja muszę trzymać wagę! Wyżyję się za to na Zavecku w ringu, a pas mistrza świata wszystko mi wynagrodzi!
A wszystkie miesiące trzymania diety Jackiewicz odbije sobie na weselu, które ma już za miesiąc.
- Mieliśmy się pobrać już rok temu, ale przełożyliśmy ślub. Dla mojej Mrówki to lepiej: będzie miała męża mistrza świata, a nie Europy - uśmiecha się "Ciasteczkowy Potwór".
NIE PRZEGAP
Zaveck - Jackiewicz, sobota 19.00 - Polsat Sport, 00.15 - Polsat