W sobotni wieczór Adamek rozprawił z "Bandurą" na gali FAME MMA w Gliwicach, a w niedzielny poranek miał wrócić do USA popołudniowym lotem z Warszawy. Adamek jednak do Newark nie poleciał. Przeszedł odprawę, pojawił się nawet na pokładzie samolotu, ale został z niego wyproszony. Powód? Złe zachowanie, które mogło być napędzone alkoholem. Interweniować musiała straż graniczna.
– Siedziałem już w samolocie lecącym do USA. Nagle podeszła do mnie stewardesa. Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko. Jestem poobijany, mam podbite oko, więc może pomyśleli, że biłem się po pijaku – mówił 48-latek dziennikowi "Fakt".
Serwis sport.pl informuje, że 19 maja na lotnisku Chopina doszło do interwencji Straży Granicznej, która została wezwana przez kapitana samolotu lecącego z Warszawy do Newark pod Nowym Jorkiem. Chodziło o "wulgarnie zachowującego się mężczyznę, który nie chciał wykonywać poleceń załogi samolotu". Przedstawiciele Straży sporządzili raport z całego zajścia. Z niego można dowiedzieć się, że 48-letni mężczyzna (najprawdopodobniej Tomasz Adamek) został przebadany na zawartość alkoholu. - Wynik badania był pozytywny - 0,58mg/l - przekazała serwisowi sport.pl Dagmara Bielec. Wynik badania z wydychanego powietrza miał wynosić 1,22 promila we krwi.
Po przeprowadzeniu badań niesfornego (i niedoszłego) uczestnika rejsu wypuszczono...