W ringu Wach jest agresywny i twardy. Poza nim staje się spokojnym, miłym facetem o ogromnym poczuciu humoru. Rodzina jest dla niego na pierwszym miejscu, choć nie zawsze tak było. - Kiedyś nie zależało mi na dłuższych związkach i stabilizacji. Potem jednak poznałem Martę i jesteśmy razem już od ośmiu lat. Marta lubi boks i nawet się na nim zna, widziała już w końcu tyle walk - uśmiecha się Wach.
W sobotę w Hamburgu narzeczona wraz z synem Oliwierem będzie dopingować Mariusza podczas starcia z Władymirem Kliczko. Dla synka będzie to pierwszy raz, kiedy na żywo zobaczy tatę w ringu.
- Trudno powiedzieć, czy przeżywa to starcie, bo ma dwa latka i dopiero uczy się mówić - śmieje się Wach. - Na razie przegląda jedynie gazety i gdy widzi moje zdjęcia, pokazuje palcem i krzyczy "tati, tati" - dodaje bokser, który ma na lewej piersi wytatuowane zdjęcie Oliwiera. - Często przygotowując się do walk dużo czasu spędzam poza domem, więc chcę mieć synka zawsze blisko serca - wyjaśnia Wach.
Najbliżsi boksera przyjadą do Hamburga dopiero na walkę. Mariusz jest w Niemczech już od poniedziałku.
- Nie mam specjalnych rytuałów mających przynieść mi szczęście w ringu. Najważniejsze, że jestem tu z moim sztabem trenerskim i mam z kim porozmawiać. Samotność byłaby w takim przypadku najgorsza - podsumowuje "Wiking".