Wszystkie sporty walki obarczone są ogromnym ryzykiem. Ale śmierć jest zawsze ogromnym wstrząsem. Tak też było w przypadku Maksima Dadaszewa. Rosyjski pięściarz w piątek 19 lipca stoczył swoją kolejną walkę. Do tego czasu w pokonanym polu zostawił trzynastu pięściarzy, a jedenaście rywalizacji zakończył przed czasem. Kolejnym jego przeciwnikiem był Portorykańczyk Subriel Matas.
Walka Rosjanina z zawodnikiem z Ameryki Północnej do 11. rundy była wyrównana, ale we wspomnianym starciu Dadaszew opadł z sił i był niemiłosiernie okładany przez rywala. Jak pokazały statystyki w całej walce przyjął aż 260 ciosów. Okazało się, że rosyjski pięściarz potrzebował szybkiej pomocy lekarzy. Dadaszew wylądował na stole operacyjnym, a chirurdzy wycięli mu krwiak mózgu, a także usunęli fragment jego czaszki.
Rosjanin od piątku pozostawał w śpiączce. Z tej już się nie wybudził i we wtorek poinformowano o śmierci Dadaszewa. Było to wstrząsające do wszystkich fanów i osób związanych z boksem. Ale nic nie równa się z szokiem, jaki przeżyli jego najbliżsi. 28-latek zostawił żonę i małego synka. Elizaveta Apuszkina kilka godzin po śmierci męża umieściła w mediach społecznościowych wzruszający post.
- Mój kochany! Zawsze byłeś i będziesz w moim sercu. Moja dusza cierpi bez Ciebie. To najtrudniejszy moment dla naszej rodziny. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Dziękuję Ci za 11 lat miłości, jaką mnie obdarzyłeś. I za cudownego syna. To dla niego będę teraz żyła i starała się z całych sił - czytamy. - Nasz syn będzie dorastał i pewnego dnia będzie tak wspaniałym człowiekiem, jak jego tata - dodała.