Artur Binkowski nie ma za sobą najlepszego momentu w życiu. Sportowiec znany ze swoich występów w boksie opuścił Kanadę i obecnie przebywa na warszawskich ulicach, gdzie kontynuuje swoje życie. Pięściarza uchwycili dziennikarze "TV Reklama", którzy zapytali go, czy nie chciałby spróbować swoich szans w federacjach freak-fightowych. Wypowiedź sportowca nie pozostawia nawet najmniejszych wątpliwości.
Artur Binkowski w federacjach freak-fightowych? Wypowiedź nie pozostawia wątpliwości
Po tym jak Binkowski został bezdomnym, udzielał wielu wywiadów. O swojej sytuacji w rozmowie z "Super Expressem" mówił w następujący sposób:
- Mordko, przyleciałem do ojczyzny kilka tygodni temu i się okazało, że moja karta jest zablokowana. Ja hajs mam odłożony, dostaję też co miesiąc wypłatę olimpijską w dolarach kanadyjskich (reprezentował Kanadę na igrzyskach - red.). Skończyła mi się ważność karty, a że tego banku nie ma w Polsce, to teraz Ambasada Kanady ma problem, żeby mi tę kartę ogarnąć. Dzięki temu mam doświadczenia z najbiedniejszą warstwą warszawiaków. Dużo Polaków ma wielką kasę, widzę, jakimi samochodami jeżdżą, jak się bawią. Ale są też tacy, którzy są bardzo ubodzy - mówił były bokser.
Teraz w rozmowie z "TV Reklama" powiedział, czy chciałby odbudować swoją karierę za pomoca udziału w popularnych obecnie federacjach freak-fightowych. Jego wypowiedź nie pozostawia wątpliwości.
- Nie (...) Nie, bo ja olimpijczyk (...) Ja nie jestem do kupienia - argumentował sportowiec.
Listen on Spreaker.