"Super Express": - Jak minęły pierwsze dni po przegranym pojedynku?
Jan Błachowicz: - Słabo, przykro i smutno. Ale ja nie jestem człowiekiem, który się użala nad sobą i chowa się pod łóżko, płacze. Przyjąłem to na klatę. Wiadomo, że to nie jest łatwe i trzeba jakoś sobie z tym poradzić. Najgorszy był powrót do domu. Siedzisz, lecisz i patrzysz w sufit, ale to już za mną. Niedługo zacznie się analiza, co poszło nie tak, dlaczego. Będę próbował znaleźć przyczynę i wrócić na zwycięskie tory. W przyszłości spróbować odzyskać to, co straciłem.
- Widzieliśmy dwa twoje oblicza. Przed walką uśmiechniętego, w ringu płaczącego, a na konferencji znów uśmiechniętego, choć chyba był to gorzki uśmiech. Długo trzeba dochodzić do siebie po takiej porażce?
- Nie płakałem! Byłem smutny, ale nie płakałem. Nie, nie, nie. To chyba zależy od człowieka. Staram się przejść w tryb: stało się, ok, trzeba to wziąć na klatę. Nie ma, co się łamać. Szkoda życia na smutki i w cudzysłowie łzy, bo nie płakałem. Trzeba sobie z tym poradzić, trzeba to przeanalizować. Wyszedłem zaraz po walce udzielić paru wywiadów. Uważałem, że trzeba tak robić, bo jak się wygrywa to jest przyjemnie i łatwo. Szanuję waszą pracę, po przegranej uważam, że trzeba to zrobić. Uśmiechnąłem się, ale to był uśmiech przez zaciśnięte zęby. To część tego sportu. Teraz trzeba to przekuć w odpowiednie doświadczenie, wyciągnąć odpowiednie wnioski.
- Jakie były pierwsze wnioski, co poszło nie tak? Mówiłeś, że ta "legendarna polska siła" została w pokoju hotelowym. Czemu tak było?
- Nie znalazłem jeszcze na to odpowiedzi. Szukam. Może na razie zbyt daleko, odchodzę w sfery dalekie, a ta odpowiedź może być kuriozalna i leżeć gdzieś bliziutko. Potrzebuję troszkę czasu. Nie oglądałem jeszcze tej walki! Zrobię to, żeby mieć materiał do analizy, co poprawić, czyli wszystko.
- Widzieliśmy cię w innym wydaniu przez starciami z Lukem Rockholdem, Dominickiem Reyesem, Israelem Adesanyą. Nie chodzi tylko o to, że byłeś underdogiem, ale też relacje były mniej przyjacielskie.
- Dla mnie to nigdy nie miało wpływu. Może to jest jakiś procencik tego, że tak poszło. Być może, kiedy dojdzie do rewanżu, a mam nadzieję, że kiedyś uda mi się skrzyżować rękawice z Gloverem, nie będę mu już dawał piwa na urodziny. Zobaczymy, czy to coś da!
- Jaka była myśl w głowie, gdy wyszedłeś do drugiej rundy, gdy byliście w parterze i wiedziałeś, że będzie trzeba odklepać?
- Kiedy przeleżałem pierwszą rundę, schodząc do narożnika powiedziałem trenerom, że zaczynam swoją robotę. Ale on mi nie dał nic zrobić. Jaka była pierwsza myśl? Miliard myśli w tym momencie. Złość, używając delikatnych słów, że muszę klepnąć, bo zgaśnie mi światło.
- Który pojedynek o mistrzowski pas był dla Ciebie najtrudniejszy - nie tylko pod kątem przygotowań, ale i mentalnym?
- Każdy był tak samo trudny i inny. Wynika z tego, że ten był najtrudniejszy, bo wynik się nie obronił. Tutaj coś nie zagrało.
- A nie patrząc na wynik? Czułeś wcześniej, że coś jest inaczej niż było do tej pory?
- Nie zagrało coś w momencie, gdy drzwi oktagonu się zamknęły. Jesteśmy 3-4 dni po walce. W szatni czułem się jeszcze dobrze. Uderzenia były mocne, była siła, chęć żeby się zaczęło. Gdy się zaczęło, to się skończyło.
- Byłeś innym zawodnikiem niż ten, którego widzieliśmy do tej pory.
- Ale spokojnie! Odnajdę tego starego Janka i odzyskamy to, co straciliśmy.
- Mierzyłeś się już z mediami społecznościowymi, bo tam głosy kibiców są podzielone? Nie brakuje hejterów, a i wielu słów wsparcia kibiców, którzy pamiętali, jakie emocje dostarczałeś do tej pory.
- Dostałem mnóstwo wiadomości pozytywnych. Ludzie mnie wspierają, za co bardzo dziękuję. Wiadomo, że hejt się znajdzie, bo on był nawet jak wygrywałem. Po prostu niektórzy muszą, bo tak jest im lepiej. To niesamowite, jakie wsparcie mam teraz. Bardzo dziękuję, bo nie spodziewałem się, że będzie aż tak wielkie!
- Nie brakowało zaczepek od twojego niedoszłego rywala, Jona Jonesa, od tego, którego pokonałeś, Coreya Andersona. Patrzyłeś na te wypowiedzi, czy przeszły obok Ciebie? Jones pisał, że tak jest, jak nie skupiasz się na najbliższym przeciwniku.
- Nie widziałem tego. To nawet nie jest przytyk. Tylko coś, co muszę przeanalizować. Może to jest odpowiednia droga do szukania przyczyny.
- Pojawiły się informacje, że pojedynek z tobą został zaproponowany Anthony'emu Smithowi. Co myślisz o takiej drodze?
- Nie zawalczę prędzej niż w marcu. Mam już rywala i nie jest to "Lionheart". Nazwisko poznacie za jakiś czas, gdy się pojawi w mediach społecznościowych.
- Kiedy będziemy mogli znowu oglądać pas mistrza organizacji UFC na biodrach Jana Błachowicza?
- Mam nadzieję, że wygram dwie kolejne walki i dostanę szansę jego odzyskania.