Janikowski zadebiutuje w świecie freak fightów już w sobotę (10 grudnia), ale na razie nie planuje stałych występów w federacji High League. - Jestem zawodnikiem KSW i walka tutaj to jednorazowy wyskok - powiedział w rozmowie z "Super Expressem". Dla sportowca z krwi i kości pobyt we freakowej organizacji często jest zderzeniem z inną rzeczywistością, o czym przekonał się brązowy medalista olimpijski z Londynu. Na środowej konferencji wziął udział w drugim panelu, po czym pojawił się w strefie wywiadów, a na scenie doszło do eskalacji negatywnych emocji. Najpierw Mateusz Murański został zaatakowany przez "Huntera" z Gromdy, który znienacka wbiegł na scenę. Ochrona zdążyła zainterweniować i wyprowadziła go z obiektu, ale nie był to koniec spięć. "Muran" szybko się otrząsnął i wybuchł podczas gorącej dyskusji z Pawłem "Scarface" Bombą. Przeciwnik ujawnił kompromitujące go prywatne wiadomości, co skończyło się tym, że syn Jacka Murańskiego zaczął dusić Bombę! To wszystko na gorąco skomentował Janikowski.
Damian Janikowski poczuł, czym są freak fighty. Szczere słowa medalisty olimpijskiego
- Jestem tutaj i udzielam wywiadów, więc mało interesuje mnie, co dzieje się na scenie. Jest to poza mną. Nie dzieje się to na moim bloku, gdzie występowałem przed chwilą z "Diego" i dwoma innymi zawodnikami. Tam czegoś takiego nie było. Pewnie gorzej bym się czuł, gdybym musiał być tam z nimi, aczkolwiek siedziałbym cicho i śmiał się trochę z tego - stwierdził przed kamerą "SE". Jednak podczas jego występu również doszło do przepychanek. "Holak" starł się z "Zonym", ale nie wywołało to szczególnych emocji u gwiazdora KSW.
- To takie, wiesz, trochę słowne. Można powiedzieć, że kulturka była - skwitował Janikowski. Już podczas pierwszego panelu doszło do poważnej zadymy. "Sequento" kilkukrotnie zaatakował swojego rywala, "Andrew Gazdę", a ich spięcie miało dalszy ciąg w strefie wywiadów, gdy na scenie był m.in. były zapaśnik. - Coś tam było, ale nie rejestrowałem tego tak, żeby przywiązywać do tego uwagę - wyjaśnił. Jednak po chwili dosadnie ocenił swoją obecność we freak fightach.
- Moi obserwujący, moi kibice, wiedzą, że ja tu przychodzę zrobić dobrą walkę, zarobić pieniądze i wrócić do domu. To, co się tutaj dzieje, zostawiam osobom, które to oglądają i lubią różnego rodzaju zadymy. Ja tu przyjechałem robić swoje, robię swoje, resztą się nie interesuję i tyle - skomentował medalista olimpijski z 2012 roku. Poniżej obejrzysz całą rozmowę z Damianem Janikowskim przed High League 5: