W sobotę 17 lutego w czeskim Libercu odbyła się gala KSW 91. Nie brakowało emocji, efektownych nokautów i poddań. Jednych z największych emocji dostarczyło starcie Łukasza „Harry'ego” Charzewskiego z Michałem Sobiechem. Pojedynek toczył się pod dyktando zawodnika trenującego we Wrocławiu.
Nagle doszło jednak do jednego uderzenia, które mogło kompletnie odwrócić losy pojedynku. Charzewski otrzymał jeden cios, który wywołał poważne rozcięcie, po którym zamykało się jego oko. W przerwie między drugą a trzecią rundą w klatce pojawił się lekarz, który miał zbadać Polaka.
Paskudna kontuzja gwiazdy KSW. Boli od samego patrzenia
Charzewski miał zamknięte oko, a zadaniem lekarza było sprawdzenia, czy widzi na nie. Z tego powodu pokazywał mu różną liczbę palców. Dwukrotnie „Harry'emu” podpowiadały osoby z narożnika. Za trzecim razem lekarz poprosił ich o odejście od zawodnika i pokazał mu trzy palce. Charzewski odpowiedział prawidłowo i w trzeciej rundy dokończył walkę, wygrywając pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów.
Po zakończonym pojedynku Charzewski rozmawiał z Mateuszem Borkiem, przyznając się do oszustwa. Okazało się, że „Harry” nie widział na prawe oko, ale... udało mu się zgadnąć, ile palców pokazuje lekarz.
- Poczułem jak Michał strzelił mnie łokciem. Przysięgam, że zgadłem. To była chwila. Pomyślałem, że pokaże trzy, bo wcześniej pokazywał dwa – powiedział po walce Łukasz „Harry” Charzewski.