Adam Małysz

i

Autor: East News Adam Małysz

Adam Małysz po złocie w Lahti: Byłem tak zestresowany, że Matko Jedyna!

2017-03-05 11:42

Kiedy sam był zawodnikiem, to choć przez długi czas skakał najdalej na świecie, nie mógł nawet pomarzyć o drużynowym mistrzostwie świata. Teraz Adam Małysz (40 l.) już jako dyrektor kadry cieszy się z sukcesu młodszych kolegów tak, jakby to sam wyskakał złoto.

- Byłem tak zestresowany, że Matko Jedyna! - emocjonalnie opowiada Małysz. - Cały czas tak mnie wierciło w brzuchu, że nie wiedziałem, czy mam szukać toalety, czy patrzeć na te skoki. Ale jak skoczył Kamil, to już zeszło wszystko. Już nawet przestało mnie wiercić w brzuchu – śmieje się.

Małysz przyznaje, że w trakcie konkursu najbardziej obawiał się drugiego skoku Dawida Kubackiego.

- Dlatego że dwa razy go ściągano z belki, te warunki były dosyć krytyczne. To powodowało, że był jakiś niepokój. Nawet nie o Dawida, ale o warunki, w jakich przyjdzie mu skakać. Ale okazało się, że wytrzymał presję i te warunki też były całkiem niezłe. I stało się! Mamy złoto! - ekscytuje się.

Od początku tego sezonu Małysz jest dyrektorem reprezentacji. Sprawdza się w tej roli znakomicie, dlatego ten sukces jest po części również jego zasługą.

- Ja się cieszę, że dołożyłem do tego swoje pięć groszy. Że moje czasy spowodowały, iż ci chłopcy, którzy teraz cieszą się z medali, wtedy chcieli zacząć przygodę ze skokami. Coś niesamowitego, że mogę teraz być nimi, pomagać im. Ten medal jest dla mnie również uhonorowaniem. Jak wychodzi, jak są sukcesy, to jest po prostu zajeb…! Ten medal powoduje, że jeszcze większe oczekiwania będą stawianie przed nami w przyszłym roku w Pjongczangu – zaznacza Małysz.

Były skoczek nie ukrywa, że początek mistrzostw świata był dla polskiej kadry rozczarowujący.

- Jest niedosyt po konkursach indywidualnych, szczególnie tym na średniej skoczni, ale to co wydarzyło się w sobotę, zrekompensowało nam wszystko. Dramaturgia była straszna, nawet mimo tego, że cały czas prowadziliśmy. Chyba jakbym siedział przed telewizorem, to może byłoby troszkę luźniej. To były dużo większe nerwy niż za czasów, kiedy byłem zawodnikiem – porównuje.

Małysz jest zdania, że zawodnicy zasłużyli na świętowanie tego sukcesu.

- Nie przygotowywaliśmy nic zawczasu, bo nie chcieliśmy zapeszać. Trzeba było wykorzystać to, co zostało. Nie mówię, że zostało chłopakom, ale sztabowi (śmiech). Ciężko by było nie świętować takiego sukcesu. Świętowaliśmy w swoim gronie, bo tak jest najlepiej. Wtedy możesz i popłakać, i pożartować – uważa.

Lahti, Przemysław Ofiara

Najnowsze