Adam Małysz: Nareszcie będę miał prawdziwe wakacje!

2011-03-28 4:00

Rozluźniony, uśmiechnięty, szczęśliwy. Tak wyglądał "Orzeł z Wisły" na konferencji prasowej po ostatnim skoku w karierze. "Super Expressowi" Adam Małysz (34 l.) zdradził, że już zdążył przytyć i jeśli nie poćwiczy na siłowni, to później będzie się wstydził rozebrać na plaży!

"Super Express": - Czy w ciągu roku od podjęcia decyzji o zakończeniu startów nie dopadły pana wątpliwości?

Adam Małysz: - Wątpliwości były stale. Gdy miałem gorszy okres, czułem, że postanowiłem dobrze. Ale gdy był lepszy, pojawiały się myśli, żeby może pociągnąć dłużej. Jednak ostatnie tygodnie utwierdziły mnie w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję.

- Teraz nie musi już pan przestrzegać diety...

- Po konkursie w Planicy przestałem przestrzegać limitu 1500 kalorii dziennie i zdziwiony jestem, bo przybrałem tylko 700 gramów. Owszem, ćwiczyłem w siłowni i nadal będę ćwiczył, bo chciałbym przybrać w mięśniach, zwłaszcza w górnej części ciała. Może nie "przypakować", ale na razie jest tak, że czasami wstyd jest się rozebrać na plaży. A pewnie będzie okazja, bo w końcu pojadę na taki urlop, jak wszyscy. Dotąd robiłem to zwykle wiosną, gdy gorąco jest tylko w krajach egzotycznych. Teraz wreszcie będę miał prawdziwe wakacje!

Przeczytaj koniecznie: Ostatni skok Małysza YOUTUBE, WIDEO

- Co pan czuł podczas pożegnalnego skoku?

- Nie lubię mówić o żegnaniu się, bo to przypomina mi... ostatnie pożegnanie. Nie podchodzę do tego tak, że się z kimś żegnam. Wiem, że kibice nadal będą ze mną, dziennikarze pewnie też, choć teraz już mniej. Podczas skoku myślałem o tym, żeby zadowolić publiczność, mimo fatalnych warunków pogodowych.

- Który z tysięcy skoków w pana karierze był najlepszy?

- Chyba ten na mistrzostwach świata w Sapporo w 2007 roku. Skakałem wtedy rewelacyjnie. Na skoczni K-90 były trudne warunki, które strasznie mi pasowały. A odległość - 102 metry w drugiej serii to był nokaut, jak powiedziano w telewizji.

- Odchodzi pan w sytuacji, gdy skoki w Polsce nie kończą się na panu...

- Mamy Kamila Stocha, który teraz skacze bardzo dobrze. Mamy też zdolną młodzież. Jeżeli powstanie odpowiedni system szkolenia, to wkrótce będziemy wielcy w skokach narciarskich.

- Pan może uczestniczyć w tworzeniu tego systemu, podobno dostał pan propozycję objęcia funkcji dyrektora sportowego Polskiego Związku Narciarskiego?

- Na razie mogę tylko powiedzieć, że dostałem dobrą ofertę od PZN. Chciałbym aktywnie uczestniczyć w skokach narciarskich. W połowie kwietnia ogłoszę, co będę robił w najbliższej przyszłości. Mam nadzieję, że pojadę na olimpiadę 2014 do Soczi, ale nie jako zawodnik, tylko może jako attaché olimpijski. Taką ofertę dostałem od Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

- A co z pogłoską o uczestnictwie w rajdach samochodowych?

- Dostałem propozycję, która dotyczy imprez terenowych. Żyję tym od dawna. Rajdy, wyścigi to moja pasja, obok skoków, futbolu i siatkówki. Bardzo też żal mi Roberta Kubicy.

- Wystąpi pan w jakimś widowisku telewizyjnym?

- W "Tańcu z gwiazdami" albo czymś podobnym chyba mnie nie zobaczycie. Owszem, chciałbym nauczyć się tańców towarzyskich, to zawsze było moje marzenie. Ale publiczny występ to byłoby straszne wyzwanie. Wystarczy, że podołałem w minionym roku innemu wyzwaniu, jakim było... ukrywanie przed mediami, że przygotowuję się do matury i że ją zdałem.

- Właśnie pan został honorowym obywatelem Zakopanego. Zamierza pan tu zbudować dom?

- Dotąd nie było na to czasu. Ale mam nadzieję, że po przyznaniu honorowego obywatelstwa coś się ruszy w tym temacie. Pochodzę z Wisły, ale Zakopane jest moim drugim domem i zawsze byłem wspaniale przyjmowany przez tutejszą widownię.

- Czy po zakończeniu kariery zgoli pan wąsy?

- Nie wiem. Zawsze myślałem, że gdybym miał je zgolić, to musiałaby być po temu szczególna okazja. Rozważałem mistrzostwa świata w Oslo, ale wtedy właśnie uruchomiono akcję "cała Polska nosi wąsy" (śmiech). Cóż, żona mówi mi "tylko mi tego nie rób"...

Simon Ammann (29 l.), czterokrotny mistrz olimpijski: Wzór do naśladowania

- Adam przyciągał tłumy i w dużej mierze dzięki temu skoki stały się tak cudowne. Miał taką moc wobec ludzi, że we wszystkich krajach pojawiało się mnóstwo polskich kibiców. Dzięki nim czerpał motywację, przez kilkanaście lat mógł być w wielkiej formie. Zawsze był dobrym kolegą. Ujmował swoim spokojem, co wzbudzało szacunek rywali. Może być wzorem dla polskich zawodników, którzy chcieliby podążać jego śladem. Wielka szkoda, że Adam zdecydował się zakończyć karierę, razem z nim odchodzi ważna część tej dyscypliny.

Thomas Morgenstern (25 l.), mistrz świata i zdobywca PŚ: Adam to wielka osobowość

- Moje pierwsze skojarzenie z Małyszem to wielka osobowość. Zapamiętam go jako stale uśmiechniętego, szczęśliwego, bardzo fajnego i miłego człowieka. Będzie mi go brakowało na skoczniach całego świata. Mam nadzieję, że będziemy się spotykać w przyszłości, już w inny sposób, bo Adam zawsze będzie śledził skoki narciarskie. To normalne, że kariera kiedyś się kończy, ale macie innych chłopaków z Kamilem Stochem na czele. Może oni kiedyś będą tacy jak Adam.

Andreas Goldberger (38 l.), trzykrotny zdobywca PŚ: Odchodzi w wielkim stylu

- Trochę mi smutno, bo sam wiem, co to znaczy odejść ze skoczni. Kiedy ja kończyłem karierę, miałem 33 lata, prawie tyle, co teraz Adam. Myślę, że to najlepszy czas dla skoczka na koniec kariery, wcale nie za wcześnie. Kończy się sezon, w którym odniósł sukcesy, a niewielu zawodników potrafi w tym wieku tak dobrze skakać. Adam zawsze był przyjazny innym, szanował ich, nigdy nie mówił, że jest najlepszy i nie robił z siebie gwiazdy. DCH

Najnowsze