Skoczek z Zębu w pierwszej serii skoczył 127,5 metra, a w drugiej lądował pięć metrów bliżej. W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej zajął 20. miejsce. Dla wszystkich drużyn były to zawody trudne, bowiem wiele kart rozdał sobotniego popołudnia na Wielkiej Krokwi zmieniający się wiatr. Podopieczni Thomasa Thurnbichlera przez moment walczyli o 3. miejsce, ale spadli dopiero na szóste. Tą samą pozycję w konkursie duetów zajęła dwójka: Piotr Żyła - Dawid Kubacki. Stoch wtedy odpoczywał, w Zakopanem liczył na przebudzenie mocy, ale nie tym razem. Kolejna szansa podczas niedzielnego konkursu indywidualnego.
- Było nawet przez chwilę taki moment, gdzie walczyliśmy o podium. Gdyby to mogło się wszystko lepiej poukładać, gdybyśmy mieli więcej szczęścia, to może byśmy o to podium mogli się otrzeć. Myślę, że i tak trochę emocji mogliśmy przysporzyć kibicom. Wiadomo, że jesteśmy jeszcze daleko od tego, co życzylibyśmy sobie sami i życzyli sobie kibice. Jesteśmy daleko od tego, co chcielibyśmy pokazywać i jakich emocji dostarczać. Staramy się to zaakceptować. Jest to bardzo trudne, ale walczymy. I robimy co w naszej mocy, by te skoki były na najwyższym poziomie - mówił Stoch, który jednak szczerze przyznał, że podium nie jest teraz w ich zasięgu.
- No tak, było oczywiście, że mogło być lepiej. Zawsze może być lepiej. Oczywiście jest to miejsce, które poniekąd musimy zaakceptować. Wiadomo, że chcielibyśmy skakać lepiej, chcielibyśmy osiągać lepsze wyniki, dostarczać więcej pozytywnej emocji kibicom. Zawsze przy takiej atmosferze, która tutaj była, bardzo dziękuję kibicom za to, co robią, jak nas wspierają. Nikt z nas nie popełnia błędu specjalnie, tylko błędy wynikają czasami z chęcią zrobienia wszystkiego za wszelką cenę, bo tak, taką mamy naturę - tłumaczył.
Trzykrotny mistrz olimpijski widział też w sobotnim występie całej reprezentacji trochę pozytywów. - Każdy z nas, uważam, dzisiaj zrobił coś dobrego. Zrobił chociaż jeden pozytywny skok. Paweł [Wąsek] dzisiaj skakał bardzo dobrze, czymś zaimponował. Olek [Zniszczoł] też pokazał się z dobrej strony. My z Dawidem, uważam, mieliśmy po jednej dobrej serii, a w drugiej pojawiło się trochę błędu, przynajmniej jednie, trochę gorsze warunki, też było bardzo ciężko - ocenił gwiazdor polskiej kadry, który krótszy drugi skok tłumaczył lekkim spóźnieniem i nadmierną agresją.
Swoje zadowolenie Stoch deklarował w bardzo jasny sposób. Na pytanie, czy mógł w drugim skoku zrobić coś więcej, przyznaje, że walczy o każdy centymetr. Choć 36-latek kocha Wielką Krokiew, to ona mu w tym sezonie nie pomaga. - Musimy to na tą chwilę zaakceptować, bo nie da się nic zrobić na siłę więcej, tak robimy wszystko, co możemy. Cieszę się bardzo, że kibice po prostu są z nami, wszyscy wysyłają nam dobrą energię i za to im życzę z całego serca dziękuję, bo dla nas to jest naprawdę ważne - zaapelował.