"Super Express": - Na ile zaskoczył panią sukces Macieja?
Agnieszka Lewkowicz: - Nie całkiem byłam zaskoczona, bo miałam okazję rozmawiać z Maćkiem w chwili, gdy miał jechać na skocznię w sobotę. Rozmawiamy zresztą codziennie. Wyczułam, że czuje się pewny, że ma zupełnie inne niż dotąd nastawienie. Byłam dziwnie spokojna o niego i przekonana, że tym razem zahaczy o podium.
- A jeszcze niedawno widziało się głównie jego niepewną minę...
- Nie było po nim widać tego, co wyczułam w sobotę. Maciek do niedawna szukał sposobu na poprawienie błędów. Częściowo powodów szukać można w psychice. Pewnie siedziała mu w głowie myśl: "Dlaczego wciąż nie wychodzi?". Latem zaznał smaku zwycięstwa, a zimą tylko ocierał się o podium. Nawet tydzień temu, w Oberstdorfie, miał skwaszoną minę, chociaż były powody, by się cieszyć. Wreszcie po konkursie w Sapporo pokazał, że cieszyć się potrafi, choć z natury jest bardzo skromny i powściągliwy. Zresztą jego główne cechy to łagodność, szczerość i spokój.
- Miała pani jakiś wpływ na zmianę jego postawy?
- Może jakiś mały wpływ miałam, chociaż Maciek ma wokół siebie wielu ludzi, a ze mną nie bardzo lubi mówić o sportowych problemach.
- Jak widzi pani dalszą część sezonu w jego wykonaniu?
- Wydaje mi się, że jak raz stanął na najwyższym stopniu, to teraz będzie miał bardziej z górki. Będzie pewniejszy siebie. Zasmakował tego, do czego cały czas dążył. Już wie, jak to osiągnąć, i będzie wiedział w przyszlości. A poza tym ma osobowość pozwalającą odnosić wielkie sukcesy.