Kowalczyk niczego już nie musi udowadniać w rywalizacji o Kryształową Kulę. Czterokrotna zwyciężczyni Pucharu Świata tym razem stawia na pojedyncze, ściśle wybrane cele. 28 lutego przyszłego roku podczas MŚ w Lahti pobiegnie na 10 km techniką klasyczną i nie ukrywa, że to jeden z jej dwóch najważniejszych biegów przed zakończeniem zawodowej przygody z nartami. Drugim ma być start na 30 km na igrzyskach w Pjongczangu w 2018 roku.
- Mogę sobie spokojnie ułożyć technikę i taktykę na cały sezon. To mnie bardziej wyluzowało. No i bardzo ważne, że zdrowie dopisuje - powiedziała w TVP Sport. - 10 kilometrów klasykiem w Ruce to fajna trasa, na której można zrobić dobre wyniki. Chciałabym pobiec tak dobrze jak dwa tygodnie temu - dodała, nawiązując do zwycięstw w sprincie i biegu na 5 km w Pucharze FIS.
Wiadomo, że najgroźniejsze będą Norweżki, z powracającą po macierzyńskim urlopie Marit Bjoergen, jej mocnymi koleżankami Ingvild Oestberg i Heidi Weng, ale bez zawieszonej za doping dominatorki ostatnich lat Therese Johaug. Justynie powinno być łatwiej rywalizować z okrojoną norweską koalicją, której coraz więcej obserwatorów patrzy uważnie na ręce ze względu na niejasności dopingowe.
Dzisiaj w Ruce czeka Kowalczyk start w sprincie stylem klasycznym. W niedzielę ulubione 10 km klasykiem. Gdzie jak nie tu mistrzyni olimpijska na tym dystansie z Soczi miałaby pokazać klasę? Nasza gwiazda czeka na wygraną w PŚ także z innego powodu. Dałaby jej ona jubileuszowy, 50. triumf w PŚ w karierze. Tylko Bjoergen może się pochwalić lepszym wynikiem (102).