Kamil Stoch tak naprawdę skończył karierę i ją wznowił
Poprzednia zima w wykonaniu Kamila Stocha była rozczarowująca, ale nikt nie przeżył tego tak mocno, jak skoczek i jego żona. Sezon 2023/24 miał być ostatnim w karierze wielkiego mistrza! Przyznała to Ewa Bilan-Stoch, w szczegółach opowiadając o tym, jak jej mąż zmienił decyzję i dotarł do inauguracji kolejnego sezonu Pucharu Świata w Lillehammer.
- Mieliśmy zaawansowane plany na dalsze życie. Tak. Byliśmy z tym pogodzeni. Ale o tym, że Kamil planuje zakończyć karierę, wiedziało tylko kilka osób. Przed sezonem podjęliśmy decyzję, że poprzednia zima będzie ostatnim sezonem dla Kamila. Dlatego w Zakopanem nagrywałam jego ostatni skok na Wielkiej Krokwi, który był najlepszy ze wszystkich, jakie wtedy oddał. Dlatego też tak często jeździłam w ubiegłym sezonie na konkursy Pucharu Świata. Byłam nawet w Lake Placid - wyznała żona Stocha w rozmowie z Interią.
Ewa Bilan-Stoch ujawniła pierwotny plan męża
Potencjalnie ostatni sezon był jednak dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego gehenną. Skoki nie sprawiały mu radości, a przynosiły frustrację. Mimo to, do samego końca Stochowie byli pewni swojej decyzji. Zorganizowali nawet auto, którym mieli ruszyć w wielomiesięczną podróż dookoła świata. Ostatni konkurs poprzedniego sezonu w Planicy przez kilka dni był dla nich pożegnaniem 37-latka ze skokami. Wszystko zmieniło się w trakcie Świąt Wielkanocnych, a konkretnie w Wielką Sobotę - tydzień po zakończeniu PŚ. To wtedy Ewa Bilan-Stoch porozmawiała z mężem i zaproponowała, by jeszcze nie kończył kariery.
- Poczuł ulgę. Powiedział mi też takie zdanie, które zapamiętam na zawsze. Powiedział, że jego serce zawsze będzie na belce. Wtedy tylko dostałam dowód na to, że on nadal kocha te skoki. To wszystko mówił tydzień po zakończeniu sezonu, który był fatalny i przyniósł wiele bólu oraz rozczarowania. Było w tym też trochę poczucia niesprawiedliwości. Od razu przeszłam wtedy do rzeczy i zapytałam o to, gdyby miał dalej skakać, to jakby to miało wyglądać? Zaczęliśmy analizować całą tę sytuację. I tak zrodził się pomysł na to, by dać sobie w sporcie jeszcze dwa lata w zespole marzeń - wróciła do chwil z przełomu marca i kwietnia 39-latka.
Tak Stoch wpadł na pomysł stworzenia indywidualnego sztabu pod przewodnictwem Michala Doleżala. Na początku nawet nie pomyślał o możliwym angażu Łukasza Kruczka, ale Czech sam zaproponował go jako asystenta, ku uciesze skoczka i jego żony. Pod wodzą byłych trenerów kadry 39-krotny zwycięzca zawodów PŚ ma powalczyć o powrót na szczyt, a nie po cichu odchodzić, żegnając się w mediach społecznościowych.
Stoch miał skończyć karierę po cichu
Właśnie to jest najbardziej zaskakujące w wyznaniu żony Stocha. Skoczek tej klasy zasługuje na godne pożegnanie, co uświadomiło jej w Planicy celebrowanie końca kariery Petera Prevca. Tymczasem polski mistrz planował odejść po cichu. Rozmawiający z jego żoną Tomasz Kalemba nie dowierzał, że nie mieli zaplanowanego hucznego pożegnania.
- Nie mieliśmy. Naprawdę. Stwierdziliśmy też, że nie ma co tego planować, bo były przecież sytuacje, że ktoś kończył karierę, a potem wracał do sportu. Kamil bałby się tego. Dla niego koniec byłby rzeczywistym końcem. W sumie to głupio byłoby po takim sezonie kończyć karierę. I wcale nie chodzi tu o wyniki. Bardziej chodzi o to, że Kamila nic nie cieszyło tej ostatniej zimy. Kiedy on mówił na skoczni, że nie chce tu być, to pękało mi serce. Teraz znowu zaczął żyć skokami. I to jest taki Kamil, jakiego znam - podsumowała Bilan-Stoch.