- Kamil jest w najlepszej sytuacji i w doskonałej formie. Poza tym, z takim doświadczeniem nie powinien dać się już wyprzedzić. Nie jest zresztą wykluczone, że całe podium zajmą Polacy. Wszystko jest możliwe, szczególnie że ostatnio nasi latają tak, że miło popatrzeć - przekonuje trzykrotny rajdowy mistrz Europy.
Kajto podkreśla znakomite przygotowanie całej polskiej kadry. Aż czterech Polaków zajmuje miejsca w czołowej 10. TCS, a przed nimi jeszcze jeden konkurs, w austriackim mieście Bischofshofen.
- Wielka w tym zasługa całego sztabu szkoleniowego z trenerem Michałem Doleżalem, który stworzył bardzo silny zespół. W tym turnieju drużynowo jesteśmy najsilniejsi, a przecież przed chłopakami jeszcze sporo konkursów w Pucharze Świata – dodaje Kajto, który dzięki współpracy z Grupą LOTOS miał okazję poznać naszych skoczków.
- Zawsze mocno chłopakom kibicuję. Przyjaźnię się z Maćkiem Kotem, którego zresztą pasjonują rajdy samochodowe. Mam nadzieję, że wróci do wysokiej formy, szczególnie, że bardzo mocno nad tym pracuje. Myślę, że jeden dobry występ może bardzo podbudować Maćka i potem będzie już z górki. Jestem przekonany, że swoim uporem i pracowitością przełamie się i wróci do światowej czołówki - nie ma wątpliwości kierowca z Ustronia.
Kajetanowicz docenia odwagę polskich skoczków, dla których przebywanie na poważnych wysokościach to codzienność.
- Przypomniała mi się pewna historia. Kilka lat temu ze znajomymi byliśmy w Harrachowie. Postanowiliśmy wejść na szczyt tamtejszego „mamuta”. Pamiętam jak wspinaliśmy się na górę Čertak, gdzie znajduje się skocznia. Kiedy w końcu tam dotarliśmy, bardzo się ucieszyłem, że się udało wejść. Jednak kolega szybko mnie szturchnął i powiedział, że stoimy na... skoczni dużej, a ten olbrzymi „mamut” stoi obok... Nie ukrywam, że mina mocno mi zrzedła - zakończył wspomnienie kierowca LOTOS Rally Team.