"Super Express": - Uśmiech ostatnio nie znika z twojej twarzy.
Kamil Stoch: - Tak, bo to są zawsze wspaniałe momenty, kiedy staje się na podium, a zwłaszcza, kiedy się wygrywa. To nagroda za ciężką pracę. Nie tylko moją, ale wszystkich ludzi, którzy mnie wspierają. Dziękuję sztabowi szkoleniowemu, który pracuje na mój i pozostałych chłopaków sukces. Zwycięstwo w Zakopanem to naprawdę coś niesamowitego.
- Powiększasz przewagę nad rywalami w klasyfikacji generalnej.
- W ogóle się na tym nie koncentruję. Chcę skakać na nartach i w tym momencie robię to na wysokim poziomie. Ale chce się cieszyć, czerpać szczęście ze skoków. A przy okazji dawać trochę radości kibicom. W tym momencie niczego więcej nie oczekuję.
- Jak ocenisz ten weekend w Zakopanem?
- Był niesamowity i niesamowicie emocjonujący. Miałem trochę problemów z pozycją najazdową i samym tempem odbicia. Jednak pomimo tych problemów uważam, że wczorajsze drugie miejsce i dzisiejsze zwycięstwo indywidualne to coś niesamowitego. Nie zapominajmy też, że mieliśmy trzech Polaków w pierwszej dziesiątce i sześciu w trzydziestce.
- Po pierwszej serii byłeś szósty, czy wierzyłeś, że możesz wygrać?
- Wierzyłem, że stać mnie na wiele. Ale koncentrowałem się tylko na oddaniu dobrego skoku. Wiedziałem, że w pierwszym skoku popełniłem błąd. Chciałem zaliczyć normalną próbę, skoczyć na tyle, na ile mnie stać w tym momencie. To mi się udało. Dużo pracy wykonałem i otrzymałem za to nagrodę.
- Teraz czas na chwilę odpoczynku?
- Od razu do ciężkiej pracy, nie ma lekko (śmiech).
- Przed wami konkursy w Willingen, które dobrze ci się kojarzy.
- Skocznia w Willingen jest duża, ale bardzo mi pasuje i lubię na niej skakać. Natomiast Oberstdorf to nowa skocznia mamucia, niewiele o niej wiem. Zobaczę dopiero, jakie sprawi na mnie wrażenie.