Jutro w Oberstdorfie pierwszy konkurs, w którym Małysz i Ammann (odpowiednio 5. i 6. skoczek obecnego rankingu PŚ) należą do wielkich faworytów. Polak ma szansę na triumf po 10 latach od swojej pierwszej i jedynej wygranej w TCS. Ale to Ammann ma większą motywację.
- Osiągnąłem już bardzo wiele, ale ciągle mam o co walczyć - zapewnia "Super Express" szwajcarski mistrz. - Turniej Czterech Skoczni to dla mnie wciąż wielki cel, bo nigdy nie udało mi się wygrać tych zawodów. W tym sezonie koncentruję się na dwóch imprezach: TCS i mistrzostwach świata w Oslo.
Obaj są doświadczeni
Także dla Małysza to będą dwa najważniejsze momenty sezonu.
- Obaj z Adamem jesteśmy jednymi z najbardziej doświadczonych skoczków w stawce - ocenia Ammann. - Jest wielu znakomitych zawodników, ale nie ma co ukrywać, że Małysz i ja należymy do faworytów i będę z nim walczył o zwycięstwo.
W ubiegłym sezonie Ammannowi nikt nie był w stanie podskoczyć. Simon wygrał co chciał - oba konkursy indywidualne igrzysk olimpijskich i Puchar Świata. Mówiono, że w sukcesach pomagają mu cudowne wiązania, ale Szwajcar zapewnia, że to tylko połowa sekretu.
Wynalazków nie będzie
- Praca nad nowymi wynalazkami i materiałami jest ważna, prowadzimy ją cały czas, ale ważne jest co innego: żeby one doskonale zgrały się z konkretnym zawodnikiem - tłumaczy Ammann. - W moim przypadku udało się w ubiegłym sezonie wręcz perfekcyjne. Nie spodziewam się, że w tym roku pojawi się coś rewolucyjnego - dodaje Simon, który coraz częściej może już myśleć o zakończeniu kariery. - Na razie skupiam się na skakaniu, a wszelkie decyzje o swojej przyszłości podejmę po zakończeniu sezonu - deklaruje.