MŚ Oslo 2011, biegi narciarskie: Czarnoskóry Philip Boit nie boi się mrozu

2011-02-25 4:10

W jego kraju temperatura nigdy nie spada poniżej 10 stopni Celsjusza, a zazwyczaj przekracza 30. Śnieg w takim klimacie jest czymś tak dziwnym, jak tornado w Polsce. Philip Boit (40 l.) jednak wcale się tym nie przejmował i walczył w swoich trzecich mistrzostwach świata w narciarstwie! - Staram się udowadniać, że nie ma rzeczy niemożliwych - mówi "Super Expressowi" najbardziej egzotyczny narciarz świata.

Boit zaczął mistrzostwa w Oslo od startu w kwalifikacjach do biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym. W gronie 47 zawodników zajął 42. miejsce, ze stratą ponad 7 minut do zwycięzcy (Nowozelandczyka Koonsa). Wyprzedził tylko innych egzotycznych zawodników: dwóch Brazylijczyków, dwóch reprezentantów Wenezueli oraz Rory'ego Morrisha - Irlandczyka startującego na tradycyjnych drewnianych nartach! Kibice jednak na to nie zważali i na mecie zgotowali Kenijczykowi owację na stojąco, jakby zdobył co najmniej medal mistrzostw świata.

Patrz też: MŚ Oslo 2011. Justyna Kowalczyk zajęła piąte miejsce w sprincie

Legendarny mistrz go podziwia

Philip Boit to wyjątkowa postać w świecie biegów narciarskich. Osiąga bardzo przeciętne wyniki, ale cieszy się wielkim szacunkiem wśród zawodowych biegaczy. Najlepszym przykładem jest Bjoern Dhalie (44 l.), legendarny norweski narciarz, zdobywca 8 złotych medali olimpijskich i 9 tytułów mistrza świata.

- Podziwiam Philipa - mówi "Super Expressowi" Dhalie. - Ten facet mieszka w kraju, w którym ludzie nie widzieli śniegu na oczy, a nie przeszkadza mu to walczyć na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata.

Dhalie i Boit poznali się na igrzyskach w Nagano (1998 r.). Norweg wygrał wtedy bieg na 10 km, a na mecie poczekał na Kenijczyka (92. miejsce), żeby go uściskać. Dziś są przyjaciółmi. Boit jednemu z synów dał na imię Dhalie.

Synowie idą w jego ślady

Kenijczycy są najlepszymi na świecie biegaczami na średnich i długich dystansach (tylko na olimpiadzie w Pekinie zdobyli 9 medali, w tym 4 złote). Jak to się więc stało, że Philip Boit postanowił biegać... na nartach?

- Byłem niezłym zawodnikiem na 1500 i 3000 metrów, w Norwegii na pewno bym był najlepszy. Ale w Kenii jest taka konkurencja, że byłem nikim, nadawałem się jedynie do kadry C, w A i B biegali szybsi ode mnie - wyjaśnia nam Boit. - W 1996 roku zgłosiłem się do programu firmy Nike, która chciała znaleźć w Kenii narciarza. Nigdy wcześniej nie miałem nart na nogach, ale po dwóch latach treningów w Finlandii wystartowałem na olimpiadzie, a później na dwóch kolejnych.

Teraz Boit zbliża się do końca kariery, ale... nie zamierza odkładać nart.

- Chcę startować w długodystansowych biegach dla weteranów - wyjaśnia. - No i zamierzam nauczyć moich synów jazdy na nartach. Ja byłem pierwszym Kenijczykiem na olimpiadzie, może któryś z nich kiedyś zostanie pierwszym medalistą?

Inni egzotyczni sportowcy na wielkich imprezach

Eddie Edwards (48 l.)
"Orzeł" był pierwszym reprezentantem Wielkiej Brytanii w skokach narciarskich na olimpiadzie. Miał lęk wysokości i występował w okularach korekcyjnych, na które zakładał gogle. Skakał około 30 metrów krócej niż pozostali zawodnicy. Na igrzyskach w Calgary zajął przedostatnie miejsce, bo... jeden z zawodników złamał nogę i nie przystąpił do konkursu!

Eric Moussambani (33 l.)
Pływak z Gwinei Równikowej był maskotką igrzysk olimpijskich w Sydney (2000), na których startował z dziką kartą. 100 metrów stylem dowolnym pokonał z czasem 1,52.72, gorszym od rekordu świata na... 200 metrów! Przyznał, że nigdy wcześniej nie widział basenu o długości 50 metrów, bo na co dzień trenuje na hotelowym, 20-metrowym obiekcie. Reprezentant Gwinei dostał przydomek Węgorz oraz... profesjonalny kostium pływacki od sponsorów.

Czwórka bobslejowa z Jamajki
Czterech Jamajczyków, którzy nigdy nie widzieli śniegu, postanowiło wystartować na olimpiadzie zimowej. Zatrudnili mieszkającego na Jamajce byłego bobsleistę i tak przygotowali się do startu. Na metę dotarli... niosąc bobslej na plecach! Medali nie zdobyli, ale sławę - owszem. Powstały na podstawie ich historii film "Reggae na lodzie" tylko w USA zarobił prawie 60 milionów dolarów.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze