MŚ w Lahti. Piotr Żyła: Norweg zapytał mnie, co paliłem, bo chciałby spróbować

2017-03-04 9:10

Piotr Żyła (30 l.) w piątek wieczorem w Lahti odebrał brązowy medal mistrzostw świata. Był wzruszony i dopiero na podium uwierzył w to, że jest medalistą. Po dekoracji opowiedział grupie dziennikarzy o oryginalnej rozmowie z norweskim fizjoterapeutą.

- Ochłonąłeś?

Piotr Żyła: - Tak, tak. Dziś już jest OK (he, he, he).

- Pamiętasz coś z konkursu?

- Tak sobie to przetwarzam i coś pamiętam. Pierwszy raz zdarzyło mi się takie coś, że udało mi się całkowicie odciąć od rzeczywistości. I przeniosłem się tak jakby do swojego świata, nic innego nie było dookoła mnie. Tylko ja i skocznia. Skakałem najlepiej jak potrafię, zrobiłem swoją robotę. A reszta to już był czysty automat. Bez żadnego myślenia, zastanawiania się. To była jedna z moich najpiękniejszych chwil w życiu. Co tej pory nie wiem, jak to się stało. To, że całkowicie udało mi się przestać myśleć o wyniku, o wszystkim dookoła. A po tym skoku w serii finałowej mój mózg nie pracował w ogóle. Nawet mógłbym powiedzieć, że odcięło mnie całkowicie od rzeczywistości. Byłem na innej planecie, sam, bez nikogo dookoła. Jak małe dziecko, które płacze.

- Kiedy ci się udało dojść do siebie?

- Zacząłem się ogarniać na kontroli antydopingowej. Jeszcze tam na tej kontroli dopingowej Norweg fizjoterapeuta zapytał mnie, co paliłem, bo chciałby spróbować (he, he, he). Ja mu na to, że nie wiem, chyba nic (he, he, he).

- Co się stało z tymi starymi butami?

- No są. Leżą w busie. Buty jak buty, każde się zużywają. Jakoś tak nie zwracałem uwagi na sprawę butów, koncentrowałem się na swojej robocie. Miałem te buty od pewnego czasu no i się delikatnie rozkleiły. W sumie już od lotów w Oberstdorfie były słabe, ale się podkleiło tu i tam i można było używać (he, he, he). Dopiero jak Stefan Horngacher je zobaczył, to zapytał, czy mam jakieś rezerwowe. Dobrze, że je miałem. W tamtych pewnie też skakałbym dobrze, ale czy aż tak to nie wiem. Druga seria to był kosmos.

- Myślisz o konkursie drużynowym?

- Na razie jeszcze nie. Pewnie w sobotę pojedziemy na spotkanie organizacyjne. W sumie każdy z nas będzie starał się realizować dalej to, co realizujemy. Każdy wykonuje swoją robotę na sto procent możliwości. A czasem nawet ponad. Na konkurs drużynowy nie będzie jakichś nerwowych ruchów, będziemy robić swoje.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze