"Super Express": - Niektórzy nazywają już pana nieudacznikiem, palantem. Bardzo czuje się pan dotknięty?
Piotr Żyła: - Jestem w pewnym stopniu odporny na krytykę. To jest wolny kraj i jeśli ktoś tak uważa, to wolno mu to mówić. Ja robiłem tak, żeby było dobrze, a wyszło tak, jak wyszło.
- Właśnie, dlaczego wyszło... tak jak wyszło?
- Popełniłem dużo błędów w trakcie przygotowań do sezonu. A potem błędy techniczne w trakcie zimy. Dlaczego? Zbyt duża była presja psychiczna. Postawiłem sobie za wysokie wymagania i nie byłem w stanie im sprostać. Znowu za dużo myślałem o skokach, także poza skocznią. Chciałem jak najlepiej, ale im mocniej chciałem, tym gorzej wychodziło.
- Był pan też zajęty przeprowadzką do nowego domu...
- To akurat miało dobry skutek. Bo jak się urządza dom, to nie myśli się o skokach.
- Bardziej kojarzy się pan teraz jako celebryta niż jako narciarz...
- Ależ nie, jestem sportowcem. To właśnie lubię robić. A spotkań publicznych w ostatnich miesiącach miałem niewiele w porównaniu z tym, co dwa lata temu. W trakcie zimy nie było nawet żadnego. Wywiązuję się tylko z obowiązków wobec moich sponsorów.
- Szczęściarz. Ma pan sponsorów pomimo braku sukcesów. Chyba jest pan bardzo przepłaconym zawodnikiem.
- Powiedzmy, że tego nie skomentuję. Skoczek narciarski nie zarabia zbyt wiele. No, na życie wystarczy. Pół miliona rocznie? No nie, dla mnie to kompletnie kosmos (śmiech).
- Męczy pana jeszcze moralny kac po tak kiepskim sezonie?
- Kac był podczas weekendu w Planicy, gdy odpadłem po pierwszym konkursie i nie mogłem uczestniczyć w kolejnych. Ale już trochę minął. Wykonuję marszobiegi po okolicach, spędzam czas w samotności, co pozwala przemyśleć problemy i one znikają. Otwarty teren to moje środowisko. Jestem "człowiekiem z lasu" (śmiech).
- Ma pan pomysł naprawy siebie jako zawodnika?
- Mam: pracować i dawać z siebie wszystko. Jestem otwarty na współpracę z nowym trenerem kadry. Może wniesie coś nowego, może czegoś się nauczę, żeby wyniki były takie, jak moje oczekiwania. Czy Żyła jeszcze nie zginął, to się okaże.