Po bardzo nieudanym weekendzie w Zakopanem przyszło odkupienie na Kulm. Tutaj Żyła wygrał jeden z dwóch konkursów Pucharu Świata w Karierze. Wiślanin na skoczniach do lotów czuje się znakomicie i zawsze potrafi na nich wycisnąć maksymalną odległość, gdy już wszyscy są pewni, że zaraz skończy skok. W Bad Miterndorff na Kulm udało się przeprowadzić trzy serie mistrzostw świata w lotach, które dały mu 6. miejsce. 37-latek poprawiał się w każdej próbie: kolejno 218, 220,5 i 225 metrów.
- Jestem bardzo zadowolony. No.. fajnie, fajny dzień. Spokojny taki. Podszedłem do tego tak bardzo na spokojnie. Praktycznie, czekałem na ten skok, szanowałem energię. W sumie zrobiłem dobrą robotę, bo skok był naprawdę bardzo fajny i przyjemny, z tego jestem bardzo zadowolony - mówił w rozmowie z TVP Sport.
Pytany o długie oczekiwanie na skok (konkurs miał ruszyć o 14, ostatecznie zawody rozpoczęły się dwie godziny później), odpowiedział, że w ogóle się tym nie przejmował. - Po Zakopanem już jestem spokojny, nie nosiło mnie. Uznałem, że nie ma sensu. Jestem spokojny, a energię trzeba wykorzystać, wtedy kiedy trzeba. Fajnie do tego podszedłem - wyznał Żyła, który także dodał, że w ostatniej próbie mógł polecieć jeszcze dalej. - W końcówce mogłem "ciutkę". Fajnie i szybko leciałem. Mogłem tam popracować, ale też ten telemark... Dzisiaj się bardziej postarałem, wczoraj nie było tak jak miało być. Dzisiaj od początku do końca ten skok był bardzo fajny - powiedział.
Do medalu zabrakło kilkunastu punktów. Do zwycięskiego Stefana Krafta stracił 21 punktów. "Wiewiór" jednak nie traktował tej rywalizacji jako poważnej szansy na medal. - Skupiałem się na tym, co robić w danym momencie. To jest najistotniejsze, a głównie odpoczywałem. Grałem na telefonie, coś tam przegadaliśmy i pośmialiśmy się w szatni. Ale żeby o skokach myśleć, to nie... Robiłem to, co miałem do roboty, a nie o tym, czy może być coś lepiej czy gorzej. Jak będzie szansa to skoczę, a jak nie, to pójdę do bufetu - rzucił żartem na koniec.