„Super Express”: - Czy wiadomo coś więcej o formie naszej kadry przed noworocznym turniejem?
A. Tajner (67 l.): - Mistrzostwa Polski przed świętami pokazały, ze jest lepiej niż bywało ostatnio. W turnieju dobrze wypaść mogą Kamil Stoch i Piotr Żyła. Na poziomie dwudziestych lokat może lądować Paweł Wąsek. A inni? Nie wiem. Na treningu przed mistrzostwami skakali słabo. Sytuacja jest niepewna. Ale też Turniej Czterech Skoczni rządzi się swoimi prawami. Czasem nagle wyskoczy ktoś, kto dotąd spisywał się źle [jak Dawid Kubacki w imprezie 2019-2020 – przyp. red.].
- Która z tych czterech skoczni jest najtrudniejsza technicznie?
- Wydaje się, że Bischofshofen, gdzie jest długi dojazd i przejście do progu. Trzeba tam dłużej pozostać w pozycji najazdowej, dłużej odczekać z odbiciem. Ale największą trudność mogą na tych obiektach sprawić warunki atmosferyczne. Jeżeli wieje dobry wiatr z przodu, wtedy jury obniża rozbieg i łatwo jednym złym skokiem zepsuć sobie cały turniej.
- Spodziewa się pan, że ktoś wygra teraz wszystkie cztery konkursy?
- Jest to prawdopodobne. Mógłby tego dokonać Ryoyu Kobayashi, który jest skoczkiem błyskotliwym. Mógłby też Karl Geiger, który z kolei jest bardzo solidny.
- A czy sam prestiż turnieju nie podupadł przez 70 lat?
- Nie, wciąż jest wysoki, chociaż nieco zmieniła to pandemia. Impreza się rozgrywa na przełomie roku, jest wyrazem przełamania złej formy. A poza tym Turniej Czterech Skoczni to… Turniej Czterech Skoczni (śmiech).