Międzynarodowy Komitet Olimpijski po opublikowaniu raportu przez Światową Agencję Antydopingową (WADA), który wykazał, że ponad 1000 rosyjskich zawodników wspomagało się zakazanymi środkami, musiał podjąć zdecydowane kroki. Obecnie w sprawie reprezentacji Rosji powołano dwie równolegle pracujące komisje.
Jedna bada indywidualne przypadki sportowców. Druga natomiast sprawdza, czy w Rosji panował państwowy system dopingowy. Ustalenia obu komisji zadecydują, czy reprezentacja tego kraju weźmie udział podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Decyzja, podparta sprawozdaniami obu organów, będzie należała do Komitetu Wykonawczego MKOl, który zbierze się na początku grudnia.
Michał Rynkowski, p.o. dyrektora polskiej agencji dopingowej POLADA, w rozmowie z portalem sport.pl nie wierzy, że cała reprezentacja Rosji zostanie wykluczona. - Ja bym obstawiał, że MKOl jednak nie zdecyduje się na wariant odpowiedzialności zbiorowej. Nie wykluczy całej Rosji. Mamy z tą Rosją jeden podstawowy problem: są poszlaki, a nie ma kluczowego dowodu, czyli próbek zanieczyszczonych dopingiem - mówi Rynkowski.
Całego śledztwa nie ułatwia strona rosyjska, która nie chce wydać danych z moskiewskiego laboratorium. Sytuacja przypomina tą z wrakiem Tupolewa. Rosja zasłania się, że nadal prowadzi swoje śledztwo. Pozostanie jednak nadal problem próbek z laboratorium w Moskwie. WADA nie ma do nich dostępu. Bo zabezpieczyła je rosyjska prokuratura ze względu na prowadzone przez siebie śledztwo - przyznaje Michał Rynkowski.
Zobacz również: Potrzebujesz doktora? SEKSOWNA biathlonistka Dorothea Wierer szuka pacjentów [GALERIA]