Therese Johaug na dopingu wpadła po badaniach wykonanych we wrześniu ubiegłego roku. Wykazały one obecność w organizmie biegaczki niedozwolonego klostebolu. W sierpniu tego roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) przedłużył dyskwalifikację norweskiej sportsmenki do 18 miesięcy, czyli kwietnia przyszłego roku. Według danych urzędu skarbowego skandynawskiego kraju te wszystkie wydarzenia nie wpłynęły na finanse Johaug negatywnie. Wręcz przeciwnie, znalazła się na samym szczycie!
Co roku pod koniec października w Norwegii ujawniane są dochody i majątek osób na stałe zamieszkujących kraj. W 2016 roku Therese Johaug zarobiła 3,1 miliona koron (około 1,4 miliona złotych), a jej majątek wzrósł o kolejne 10 milionów koron i obecnie wynosi 48 milionów koron (21,5 miliona złotych). Nawet Marit Bjoergen nie może równać się z koleżanką po fachu. Multimedalistka olimpijska ma majątek wyceniany na 37 milionów koron. Z kolei Petter Northug dysponuje majątkiem na poziomie "zaledwie" 13 milionów koron.
Ciekawostką jest także to, że dopingowiczka Johaug, która nie może wykonywać swojej pracy, zainkasowała więcej niż były premier Norwegii, a obecnie szef NATO. Dochody Jensa Stoltenberga w ubiegłym roku wyniosły 2,7 miliona koron (700 tysięcy w Norwegii i 2 miliony nieopodatkowanej pensji od NATO).
Można się zastanawiać dlaczego Johaug wciąż zgarnia fortunę, skoro w ogóle nie startuje. Sprawę wyjaśniły norweskie media. Dziennikarze uważają, że zdyskwalifikowana biegaczka mądrze inwestuje pieniądze i trzy firmy, w których ma akcje, notują regularne wzrosty wartości. Poza tym w kraju wciąż jest bardzo popularna, co przekłada się na zainteresowanie sponsorów i udział w reklamach.
Zobacz: Zaprezentowano nowe stroje polskich olimpijczyków. Tak będą wyglądać w Pjongczang [GALERIA]
Przeczytaj: Norweski trener załamany: Marit Bjoergen wygląda na starcie, jakby miała sto lat
Sprawdź: Igrzyska olimpijskie w Pjongczangu bez Rosji?! Wszystko przez doping
