- Trochę się martwiłam po Pucharze w Östersund. Ale teraz już wiem, że nic złego się nie dzieje i że tamten zły start wynikał ze źle dobranych nart - powiedziała "Super Expressowi" najlepsza polska biatlonistka. - Biegam teraz na nowych nartach, które serwismeni wybrali pod kątem moich najbliższych startów. A co do formy, to nie mam się do czego przyczepić. Nie chciałabym jednak, żeby to była już superforma, bo najważniejsze są igrzyska olimpijskie.
Zobacz koniecznie: PŚ w Hochfilzen. Historyczny sukces Krystyny Pałki
Dobrze dobrane narty to tylko jedna z dźwigni jej sukcesu. Inną jest metoda tzw. neurocoachingu AVWF.
- Są to specjalne programy muzyczne: aktywizujący, neutralny, regenerujący. Zawierają mieszanki różnej muzyki: od klasycznej do rockowej. Oddziałują na układ nerwowy i na funkcjonowanie serca, przez co przyspieszają regenerację organizmu. W Hochfilzen przeszłam sześć czy siedem seansów pod nadzorem Gerharda Feltrina z Salzburga - opowiada.
Polska biatlonistka poddała się też w Salzburgu, po poprzednim sezonie i przed obecnym, testom badającym prawidłowość postawy i wszystkich zachowań podczas strzelania. W pełni czyste strzelanie wyszło jej dwukrotnie teraz, w Hochfilzen. Czy mamy więc być gotowi na "Pałkomanię"?
Czytaj również: PŚ w skokach narciarskich. Co się dzieje z Kamilem Stochem?
- Nie, nie popadajmy w skrajność - zaprzeczyła ze śmiechem biatlonistka z Czerwiennego. - W biatlonie, dyscyplinie loteryjnej, bardzo ciężko jest przewidywać. A poza tym wierzę, że inne dziewczyny z polskiej ekipy też pokażą się z najlepszej strony - kończy.