Od pół roku Ammann jest szczęśliwym małżonkiem Rosjanki, Jany Janowskiej. - Jest taka teoria, że skoczkowi narciarskiemu skracają się loty po ożenku - zagadnęliśmy Ammana.
- Ale to przecież absolutna prawda - potwierdza ze śmiechem Simi w rozmowie z "Super Expressem" - Z narzeczoną, która już dostała szwajcarskie obywatelstwo, znaliśmy się wcześniej prawie pięć lat. Cieszę się, że znalazłem latem czas, by ją poślubić, to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Chociaż po ślubie... słabiej skaczę - przyznaje.
Przeczytaj koniecznie: "Orzeł" poleci, ale dopiero w niedzielę
Ammann, już zupełnie serio, zaznacza jednak, że nie tylko ślub spowodował, że w tym roku jest w gorszej formie niż w poprzednich latach.
- Dokuczały mi bóle kręgosłupa, przez co musiałem opóźnić przygotowania do sezonu i zmienić treningi. Miałem też wiele spotkań biznesowych, głównie ze sponsorami. Zakończyły się powodzeniem, znalazłem nowych sponsorów, między innymi producenta zegarków i największy bank prywatny w Szwajcarii. Ale trochę zgubiłem formę - nie ukrywa najwybitniejszy skoczek ostatnich lat.
Szwajcar przyjaźni się z Adamem Małyszem, starszym od niego o 3,5 roku.
- I tak jak Adam nie jestem pewien, co będę robił w niedalekiej przyszłości. Jeśli powiedzie mi się w mistrzostwach świata w Oslo, to być może zakończę karierę. Ale będę o tym myślał po sezonie. W skokach narciarskich w Szwajcarii jestem ja, Andreas Kuettel, a potem długo nic i młodzi skoczkowie. Czuję się odpowiedzialny za tę sytuację. Jeżeli zdecyduję się zostać, to już na następne trzy lata - mówi Ammann.