„SE”: - Czy możemy obwieścić odrodzenie polskich skoczków?
Łukasz Kruczek (41 l., trener kadry A): - Jeszcze nie można odtrąbić, że nie ma już kryzysu.Do tego potrzeba kilku udanych konkursów. Ale po postawie chłopaków widać, że nastąpiła zwyżka dyspozycji u wszystkich i że jest to trend trwały.
- Czemu to zawdzięczacie?
- Nie ma żadnych czarów, żadnej magii. No, poza „magią” Zakopanego i jego publiczności. Cierpliwie czekaliśmy na ten moment i konsekwetnie pracowaliśmy. Borykaliśmy się z tym, że na treningach skoki się udawały, a na zawodach to nie działało.
- Miał pan pietra, że się to już nie odwróci?
- Zawsze jest takie ryzyko. Ale pietra nie miałem. Bo gdybyśmy w skokach treningowych byli kompletnie rozhuśtani, gdyby nic się tam nie kleiło i nie było przesłanek na poprawę, wtedy można by poddać się i powiedzieć, że nic już nie zrobimy. My natomiast cały czas podkreślaliśmy, że na treningach nie było przesłanek, aby w zawodach miało być źle. Więc zachowywałem spokój, że w końcu się uda.
Zobacz: Puchar Świata. Stefan Kraft: To wielkie marzenie wygrać w Zakopanem [WIDEO]
- Nie chciał pan żadnej pomocy z zewnątrz…
- To media napędzały temat, że nie dajemy sobie sami rady. Nieprawda. Jest nas na tyle wielu w sztabie szkoleniowym, że potrafimy sobie radzić z problemami. A jeśli ktoś z nas chce się zwrócić o pomoc do innych, to robi to. Ja sam jestem w kontakcie z Hannu Lepistoe. Po Turnieju 4 Skoczni oglądał skoki naszych reprezentantów i przekazywał swoje uwagi.
- To może poczuł się pan zaszczuty pod presją mediów?
- Nie było to nic innego, jak co roku. Jestem odporny. Ktos powiedział, że jak teflon (śmiech).
- Dałoby się uniknąć kryzysu formy?
- To jak z kryzysem gospodarczym: po fakcie wszyscy twierdzą, że dałoby się go unikąć, ale przed faktem nikt nie wie, co nastąpi. Zresztą kryzys czy obniżka formy nie wychodzą na złe, bo coś odsłaniają i pokazują, gdzie trzeba się wzmocnić.
Czytaj: Andrzej Duda na skokach w Zakopanem. Zobacz, jak oklaskiwał Stocha [WIDEO]
- Więc niech się pan przyzna do jakiegoś błędu…
- Mogło być nim zawirowanie, jakie powstało po treningach na rozbiegach ceramicznych, a nie na lodowych, tuz przed sezonem. Poprowadziło nas to w złym kierunku, a potem się rozwinęło. Chcemy tego uniknąć w kolejnych latach.
Apoloniusz Tajner (62 l.), prezes PZN: - To jeszcze nie odrodzenie. Nazywam to odbudowywaniem formy. Nigdy nie traciłem wiary w poprawę, bo zawodnicy spisywali się poniżej tego, co naprawdę potrafią. Juz nie raz tak bywało, tylko trzeba było wykombinować, jak z tego wyjść. Teraz idą do góry i powinni ten poziom utrzymać. Mało tego: powinni go podnieść. Zakładam, że Prevcowi czy Norwegom, którzy są na wysokim poziomie od początku sezonu, trudno będzie utrzymać go do końca. A nasi będą się wbijać do czołówki. Mam wręcz pewność, że druga część sezonu będzie dla nas udana.